Artykuł z 2014 roku.
Zawsze miałam poczucie, że we
wspieraniu osób z depresją za dużo jest słów, a za mało
czucia. Także wtedy, kiedy sama na nią cierpiałam – omówienie tego
dlaczego, po co, czy mam rację czy nie w moim czarnym postrzeganiu
siebie i świata, wydawało się „pomagającym” ważniejsze niż
zrobienie mi miejsca na to, bym czuła to, co czuję. Tak długo, jak
społeczeństwo nie będzie robiło miejsca na odczuwanie i wyrażanie
tego co czujemy, tak długo będziemy „walczyć z depresją”.
***
W cyklu „Pochwała receptywności”
piszę dużo o znaczeniu odczuwania, które jest nie mniej ważnym
źródłem informacji niż analizujący fakty intelekt. Czucie, czyli
zarówno nasze emocje, jak informacje czuciowe pochodzące od
naszego ciała (receptywność) dają nam wgląd w to, czego umysł
nie widzi: w nasze wnętrze. Dzięki nim możemy się dowiedzieć
czego potrzebujemy, co jest dla nas dobre, a co nie, jak się czujemy
w danym otoczeniu i w kontakcie z konkretnym człowiekiem.
Uwzględnienie tych informacji jest kluczowe, jeżeli chcemy czuć się
dobrze i podejmować decyzje, które nie będą dla nas nadużyciem.
Intelekt zbierając informacje przez najczęściej używane zmysły,
czyli wzrok i słuch, i analizując je dodaje informacje ze świata,
również ważne, lecz często przeceniane przy podejmowaniu decyzji.
Potrzebujemy połączenia, równowagi pomiędzy czuciem a myśleniem,
uznania zarówno dla rzeczywistości zewnętrznej, jak i wewnętrznej.
Otworzenie się na pełne odczuwanie
oferuje jednak dużo więcej niż dostęp do informacji „z
wewnątrz” - daje głębokie poczucie sensu życia i szczęśliwości
tu i teraz. Nawet jeżeli po drodze musimy poczuć to co
nieprzyjemne, to tylko przeżycie tego co boli uwolni nas od traum i
pozwoli odzyskać radość odczuwania. Receptywność jest
niewyczerpanym źródłem inspiracji, pomysłów, wizji. Jeżeli
czujesz się wypalony/a, nie wiesz co robić w życiu, nie masz na
nic ochoty, nie widzisz głębszego sensu… to wszystko
najprawdopodobniej oznacza, że niewiele czasu poświęcasz na
odczuwanie.
***
Ok, piszę to wszystko, by wyjaśnić
moją perspektywę, ale jak to się ma do depresji?? Ci z was, którzy
znają osoby depresyjne, mogą pomyśleć, że to co piszę to
bzdura, bo te osoby „nic nie robią tylko przeżywają”. Jeżeli
sam/a masz doświadczenia depresyjne, również możesz pomyśleć,
że lepiej już nic nie czuć.
Łatwo jednak pomylić depresyjność z odczuwaniem. Istotą
depresyjności nie jest to, że czujesz np. smutek, ale to, że
zaczynasz sobie tłumaczyć to, co się z Tobą dzieje i że wpadasz w
pętlę negatywnych myśli: „Jestem beznadziejny, nic nie potrafię,
zawsze to samo, nigdy nic dobrego mnie nie spotka...” I tak dalej,
i tak dalej… Każdy pewnie nie raz doświadczył tego mechanizmu,
który zaczyna się od pozornie błahego lecz przykrego dla nas
wydarzenia. Pojawiają się związane z nim emocje i natychmiast
uruchamia się ciąg negatywnych myśli o sobie i życiu, które
skończyć się mogą nawet na pragnieniu śmierci. Osoby z depresją
doszły w tym tak daleko, że często już nie pamiętają, gdzie to
się zaczęło, poczucie niemocy ogarnia wszystko, nie ma już uczuć
a i myśli coraz mniej. To wszystko jednak wypływa z umysłu!
Zajmując się „dokopywaniem sobie” często uciekamy od emocji,
które się w nas pojawiły i zamiast je w pełni poczuć zatapiamy
się w czarną chmurę beznadziei, która tak naprawdę jest zasłoną
dymną. Im bardziej nas boli, tym więcej czarnej chmury beznadziei
potrzebujemy by nic nie czuć. I paradoksalnie cali jesteśmy w
czuciu beznadziei. Tyle, że ona – jak się jej głębiej przyjrzeć
– nie ma treści. Jest emocjonalnie pusta. A jednocześnie wciąga
jak ruchome piaski… Dlatego jedyne co można zrobić, by wyjść z
tego stanu, to zatrzymać umysł, a przynajmniej przestać się
koncentrować na tym, co z siebie wypluwa i wejść w czyste
odczuwanie ciała i emocji. Pełne przeżycie tego co nas zraniło
jest oczyszczające, łzy i krzyk są oczyszczeniem.
***
To co napisałam, pochodzi z moich
doświadczeń. Wiele lat temu przeszłam przez depresję i w ciągu
ostatnich lat niejednokrotnie łapałam się na wchodzeniu w
depresyjny wzorzec myślowy, który uruchamiał się przy pierwszym
lepszym niepowodzeniu, krytyce czy trudniejszych emocjach. Gdy
pojawia mi się to myślenie, przyglądam mu się, ale już w nie nie
wierzę. Traktuję je jak część siebie, która próbuje
przejąć kontrolę – moje pragnienie śmierci. Wiem, że
pragnienie śmierci jest tak naprawdę pragnieniem głębokiej
zmiany, które blokujemy tak, że możemy je zobaczyć tylko w
skrajnej formie. Czasem łatwiej nam wyobrazić sobie "rozwiązanie ostateczne" niż siebie mówiącego bliskim: nic więcej dla Was nie zrobię, chcę robić swoje! Szamani natomiast widzą w chorobach psychicznych proces
narodzin Uzdrowiciela. Nawet jeżeli dotyczy to bardziej tego, co
zachodnia kultura nazywa „psychozami”, to każda choroba jest
wezwaniem do samouzdrowienia, do przywrócenia równowagi w naszym
życiu. Kiedy nie przyjmujemy informacji jakie płyną z naszego
ciała, z serca, a czasem z czucia rozszerzonego na to co nas otacza
i na cały świat (zwanego czasem intuicją, współodczuwaniem,
czasem wizjami lub halucynacjami, czasem jeszcze inaczej) zamykamy
się na to, co jest naszym uzdrowieniem.
Mocny i wciągający przykład na to, jak
odcięcie od uczuć i popadnięcie w depresję wygląda w życiu, znajdziesz w komiksowej formie
tutaj. Poza grozą bycia osobą w depresji
wśród „osób, które czują” pokazuje on drogę uzdrowienia
poprzez uwolnienie emocji i zresetowanie umysłu, nawet jeżeli
pozornie nie ma to żadnego sensu.
Na koniec - depresja, to stan zamrożenia, w którym zwyczajnie nie mamy dostępu do pełni naszych zasobów, szczególnie tych intelektualnych, do energii, motywacji etc. Dlatego poradzenie sobie z nią samodzielnie jest często zbyt trudne. Jeśli tak jest to szukanie rozwiązań na własną rękę, zwłaszcza alternatywnych, może okazać się zbyt ryzykowne - zwyczajnie trudno nam zauważyć kiedy nadużywamy siebie i kiedy ktoś inny nas nadużywa. Dlatego warto skorzystać ze wsparcia profesjonalistów: psychoterapeutów, psychiatrów, osób które mają wiedzę i doświadczenie w tym bardzo delikatnym temacie. Spotkanie z tym co ukrywa się pod "chmurą beznadziei" jest dużo łatwiejsze, gdy ktoś przy nas jest i nas wspiera, dlatego warto poszukać kogoś przy kim czujemy się bezpiecznie i kto nas przez tą drogę poprowadzi.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjD08hVAX3ayFp3s7fKDOmUCXqxyrp_vk89vKC4f3306xOBRisNnrUN9k5w_oRBNs8P0DaUpek1uMfkG5sDQACvdIz9Rabl3pwFZqlxeIxnTL3IyQ-DuL6TB0qWa97rbvjwbZpw7Om4854W/s1600/light+from+dark.jpg)
Tekst niemal antyczny dla mnie, choć myślę, że nadal wartościowy. Już prawie nie pamiętam jak to było doświadczać tych destrukcyjnych wzorców myślowych, tych pętli samokrytyki, tej nienawiści do siebie... Można z tego wyjść, można o tym zapomnieć, można obejmować siebie z czułością i zrozumieniem niezależnie od tego jak bardzo w czymś daliśmy ciała. Im częściej świadomie zmieniamy samo-odrzucenie we współczucie dla siebie, tym bardziej nam to wchodzi w krew i w pewnym momencie już nawet nie musimy o tym pamiętać. Tego życzę wszystkim co przez to przechodzą <3
O depresji i powiązanych tematach pisałam też:
- O autodestrukcji i pragnieniu śmierci - tutaj
- Co astrologia może zaoferować osobom w depresji? - tutaj
- wiersz o przechodzeniu przez Ciemność - tutaj
- O znaczeniu tego, w jaki sposób mówimy do samych siebie, czyli trochę o mojej ścieżce wychodzenia z dokopywania sobie, przeczytacie w tekście "Jak być pewnym siebie i nie zwariować?"
Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz
tutaj.
Przeczytaj tekst o zasadach kopiowania, zanim wykorzystasz ten materiał.