dawanie sobie kolejnych nierealistycznych zadań do wykonania, w efekcie czego znów poczujesz się jak ktoś nie dość dobry. Prowadzi przez zaakceptowanie tego jakim jesteś, tu i teraz, tak po prostu. Oczywiście możesz popełniać błędy, oczywiście czasem się wygłupisz, czasem coś zrobisz inaczej niż wszyscy. I to jest ok! Tak długo jak będziesz siebie oceniać surowiej niż ktokolwiek inny, tak długo nie znajdziesz pewności siebie. Spójrz na siebie jak na kogoś kogo kochasz i popatrz na swoje potknięcia z tej perspektywy. Zobacz co lubisz w tej osobie, co lubisz w byciu sobą. I pielęgnuj te myśli. Mów sobie często, że lubisz siebie, albo na przykład „Kocham Cię Ty wariatko!” :) Zamień obelgi, którymi się karmisz na słowa dające wsparcie: „ok, więcej już tego błędu nie popełnię”, „dziękuję sobie, że wyszłam z tej imprezy”, „dobrze, że mam siebie”. Wiem, że na początku to może być trudne. Sama przeszłam długą drogę od powtarzanych w chwilach napięcia słów „nienawidzę siebie!” do wypowiadanych w podobnych sytuacjach „kocham siebie!”. Nawet jeżeli to wydaje się trudne, „nienaturalne”, lub nawet po prostu nieprawdziwe, staraj się to robić. Znajdź takie dobre słowa dla siebie, które Ci pasują i mów je ilekroć złapiesz się na samo-obelgach. I nie oskarżaj się za to, że czasem się zapomnisz, a raczej doceniaj to, kiedy pamiętasz i to że zaczynasz zauważać w jaki sposób myślisz o sobie lub mówisz o sobie bez szacunku do znajomych. Nie chodzi o przechwalanie się, ale o unikanie mówienia o sobie w sposób samo-pomniejszający, dezawuujący, np. „jestem nikim ważnym”, „jak zwykle mi się nie udało”, „ja to zawsze coś muszę odpalić”, „mną się nie przejmujcie, ja się dostosuję”. Pewność siebie zaczyna się właśnie wraz z uznaniem, że jesteś kimś ważnym, ważnym dla samego siebie. I dopiero wtedy możesz stać się kimś ważnym dla innych. Wszystkie Twoje myśli o samym sobie odbijają się w tym jak inni Ciebie traktują, więc zmieniając to myślenie, zmieniasz swoje miejsce wśród ludzi.
Nie ma prawdziwej pewności siebie bez dobrego myślenia o sobie, bez miłości do siebie, bez akceptacji swojej dzikości i emocjonalności. To są korzenie, które utrzymują nas w pionie nawet podczas największych wichrów i zmian. Uzbrojeni w takie zaplecze nie boimy się już bliskości z drugim człowiekiem, bo wiemy, że nie mamy żadnego wizerunku do ochrony, ani słabości do ukrycia. A jednocześnie nie czujemy presji by być akceptowanym, podziwianym czy kochanym przez innych, bo wszystko to dajemy sami sobie, jesteśmy samowystarczalni :) Dopiero wtedy mogą się spotkać dwie osoby w prawdziwej miłości, a nie w pragnieniu bycia kochanym. Pewność siebie jest więc częścią większej całości, jest efektem ubocznym bycia szczęśliwym i spełnionym :)
Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz tutaj.