poniedziałek, 21 grudnia 2015

O przesileniu i o cyklu Słońca opowieść



Artykuł z 2015 roku aktualizowany w 2023 - wszystkie daty i godziny aktualne. 

Często piszę o cyklu księżycowym i widzę jak mocno rezonuje on z ludźmi. Dzisiaj jednak, poniekąd dla równowagi chciałabym napisać trochę o cyklu słonecznym :) Mimo, że nie ma on tak widocznego przejawu jak rosnąca i malejąca tarcza księżyca, to i tak całkiem łatwo zauważyć jego fazy – nazywamy je porami roku. Dawniej ludzie uważniej obserwowali ten cykl i mierzyli punkty wschodu i zachodu słońca licząc kiedy dzień zaczyna się wydłużać, a kiedy skracać oraz kiedy Słońce wspina się na niebie wyżej a kiedy niżej (po szczegóły odsyłam do fascynującej książki Ludwika Stommy - "Słońce rodzi się 13 grudnia"). Ważne święta wypadały i wypadają nadal w okolicy momentów przełomowych tego cyklu czyli podczas przesileń i równonocy. 

Przesilenie zimowe 21 grudnia 2018


Czas zimowego przesilenia, kiedy Słońce ledwie, ledwie się wznosi nad horyzont i szybko zachodzi – to czas odpowiadający księżycowemu nowiowi. I tak samo jak nów jest to czas śmierci i odrodzenia. Ciemność zwycięża, ale też wraz z przesileniową nocą jej pasmo zwycięstw się kończy i Słońce odrodzone w zimowych ciemnościach znów zaczyna nabierać siły. Liczne wierzenia i rytuały były związane z tym magicznym czasem. Wierzono, że Słońce w tym trudnym czasie trzeba wspierać by mogło się odrodzić. Dla ludzi, których życie dyktowały wschody i zachody Słońca to również był czas najmniejszej aktywności. W przysypanych przez śnieg chatach ludzie opowiadali sobie historie trzymając się blisko pieca i szykowali się na święta. Był to zdecydowanie czas rodzinny, czas zwrócenia się do wnętrza, czas wydawałoby się bardzo raczy ;) I nie jest to zaskoczeniem, bo w tym czasie gdy Słońce przemierza znak Koziorożca pełnia Księżyca wypada w przeciwległym znaku Raka poruszając rodzinne emocje i potrzeby (w tym cyklu pełnia w Raku wypada w nocy z 26 na 27 grudnia 2023). Dodatkowo Słońce w znaku surowego Koziorożca pokazywało, że przetrwać ten trudny czas może tylko ten, kto się do niego dobrze przygotował. Życie było trudniejsze, bo wszystkim domowym czynnościom towarzyszył ziąb, a z drugiej strony brak regularnej pracy w polu i konieczności chronienia się przed zimnem dla wielu mógł być trudny do przetrwania. Czas trzeba było czymś zapełnić, pojawiało się więcej przestrzeni na działania nieco ambitniejsze, na czytanie książek przy świecach, wymyślanie opowieści, rzeźbienie, wyszywanie, stolarkę… Ciekawe jest popatrzyć na to dawne życie z dzisiejszej perspektywy, kiedy wiele z tych zajęć wyrosło w osobne zawody i ewoluowało w kolejne i kolejne, a wszystko to ma źródła w tym zimowym czasie, gdy człowiek miał „wolne” od pracy na polu i zastanawiał się co jeszcze może ciekawego i pożytecznego zrobić. Dlatego tak jak znak Panny towarzyszy zbiorom na polach i symbolizuje codzienną, rutynową pracę, tak znak Koziorożca pokazuje nasze ambicje, to co chcemy osiągnąć ponadprzeciętnego, kim chcemy się stać w naszej społeczności, dokąd zmierzamy. Przełom znaku Strzelca i Koziorożca (nie mylić z gwiazdozbiorami!) to w obecnych czasach również miejsce gdzie astronomowie zlokalizowali Centrum naszej Galaktyki. Być może to właśnie w czasie zimowych miesięcy, gdy Słońce podróżuje przez te znaki możemy otrzymać przekaz z Centrum, inspirację, odkryć nasz cel i połączyć się z tym co nas prowadzi (więcej o tym piszę tutaj)

przesilenie na Centrum Galaktyki


Dziś żyjemy inaczej, świat wymaga od nas zazwyczaj tej samej lub też większej aktywności co w ciągu reszty roku, za wyjątkiem krótkiego czasu międzyświątecznego. Wiele osób może odczuwać, że mają coraz mniej siły i chęci do pracy podczas gdy Słońca na niebie jest coraz mniej. Niestety również czas przesilenia zazwyczaj niknie w przedświątecznym zabieganiu i ten moment kiedy, podobnie jak podczas nowiu, możemy zwrócić się do wnętrza, by wraz ze Słońcem się odrodzić, upływa nam na bieganiu po sklepach i nerwowych przygotowaniach. Słońce gaśnie, a my biegamy dalej. Słońce w astrologii – i nie tylko w astrologii – symbolizuje źródło naszych sił witalnych, oraz centrum naszej świadomości. Łatwo więc wywnioskować, że jeśli przesilenie jest czasem kiedy Słońce jest najsłabsze, kiedy umiera i odradza się, to i my wtedy mamy najmniej siły na zewnętrzne działania i raczej jest to czas dobry na zwrócenie się do wewnątrz i na przeżycie osobistego odrodzenia mocy. 

Dlatego warto o tym pamiętać i nawet jeżeli przedświąteczne obowiązki nie dają nam możliwości spokojnej kontemplacji, to chociaż znajdźmy chwilę na to by zanurzyć się w sobie i poczuć czym to przesilenie jest w nas. Co umiera? Co się odradza? Czym jest moja energia życiowa i ku czemu dążę? Czym jest Słońce we mnie? Gdzie jest moje źródło siły i energii? By to się zadziało potrzebujemy choć chwili na to by zwolnić, zatrzymać się w pędzie i poczuć swoje ciało, poziom energii w ciele, skupić świadomość na tu i teraz i na tym co wieczne. Astronomiczny moment przesilenia to w tym roku (2023) 22 grudnia o 04:28 rano czasu polskiego. Noc z czwartku na piątek będzie to więc najdłuższa noc w roku, a już od piątku będzie nam powoli przybywać i dnia i światła :) Jeśli jednak nie uda Ci się skontaktować się ze sobą w tym gorącym przedświątecznym czasie pamiętaj, że nasi przodkowie i ludzie większości kultur świętowali czas przesilenia 25 grudnia, którą to datę przejęło chrześcijaństwo jako czas Bożego Narodzenia. To przesunięcie daty wynikało, ze sposobów obliczeń opierających się na obserwacji wchodów i zachodów Słońca, co nie było metodą tak dokładną jak dzisiejsze astronomiczne wyliczenia. Osobiście traktuję ten czas jako jeden dłuższy okres przesilenia i przyglądam się procesom we mnie, które w tym szczególnym momencie roku i cyklu słonecznego się zadziewają, a także żegnam stare i zapraszam nowe :) I do tego również Was zachęcam :)




O cyklu słonecznym i o jego podobieństwach i różnicach w zestawieniu z cyklem księżycowym będę jeszcze pisać. Tutaj chciałabym jeszcze tylko dodać, że obok tego co uniwersalne – cyklu czterech pór roku, rozpoczynanych przez przesilenia i równonoce – każdy z nas ma swój własny roczny cykl słoneczny. W zależności od miejsca, daty i godziny urodzenia, u każdego miesiące wyżów i niżów tego cyklu wypadają inaczej, ale z coroczną powtarzalnością. Osobisty czas przesilenia to ten okres roku, kiedy Słońce przechodzi przez tzw. dom XII horoskopu, który zazwyczaj oznacza czas niskiej energii, zagubienia, śnienia na jawie i żegnania tego co już nam nie służy, po którym następuje czas odrodzenia i wzrostu energii, kiedy Słońce przechodzi do domu I. To co ważne zarówno w przypadku cyklu uniwersalnego jak i cyklów osobistych, to to, że każdy etap tych cykli, każdy miesiąc roku są niezbędne i coś ważnego wnoszą do naszego życia. Warto znać te cykle i uwzględniać je podczas planowania nowego roku, dlatego polecam Osobisty Astrokalendarz na rok 2024, czyli formę prognozy astrologicznej skupioną właśnie na cyklach Słońca i planet. Więcej o Astrokalendarzu przeczytacie tutaj.

Ciemne, krótkie dni zachęcają nas do tego by zanurzyć się w Nocy, w ciemności w nas i skupić się na tym co najbliżej serca – naszego wewnętrznego Słońca. Dobrego czasu ciemności i odrodzenia Wam życzę! Niech Sol Invictus – czyli Niezwyciężone Słońce - będzie z Wami i niechaj Wasze wewnętrzne Słońce zawsze wskazuję Wam drogę! :)

poniedziałek, 16 listopada 2015

niedziela, 25 października 2015

Pięć kroków do obfitości finansowej



obfitość Lakshmi


Na temat przyciągania pieniędzy istnieje wiele koncepcji: od praktyk czysto duchowych i afirmacyjnych, do rozsądnego zarządzania tymi pieniędzmi, które mamy. Z pewnością jeżeli problemy z pieniędzmi stanowią powtarzający się wzorzec w naszym życiu, to przyglądanie się temu tylko z jednej strony nie wystarczy. Same afirmacje nie zadziałają, jeżeli nie przejmiemy odpowiedzialności za swoje finanse, a wypruwanie sobie żył by zarobić więcej, nie pomoże jeżeli mamy w głowie mocno utrwalony przekaz, że pieniędzy nigdy nie ma wystarczająco dużo lub że nie jestem warta tego by zarabiać dużo. Poniżej opisuję pięć kroków do obfitości i różne perspektywy z których można patrzeć na ten sam problem. Nie jest to żaden "magiczny program", po którym ktoś Ci zagwarantuje sukces, a bardziej opis mojej drogi i usystematyzowanie tego co na niej rozpoznałam. Jedne punkty mogą Cię dotyczyć bardziej, inne mniej, choć zachęcam do uważnego przymierzenia do siebie każdej z tych pięciu perspektyw. Lista z pewnością nie jest wyczerpująca, za to może być dobra jako pewna "checklista" na start ;)


Pięć kroków do obfitości:

1.      Co myślisz o pieniądzach w ogóle? Czy je lubisz czy może uważasz za zło konieczne lub wręcz za coś obrzydliwego? Czy doceniasz je za to czym są – formą energii, krążącą w wymianie między ludźmi? Pieniędzmi możesz wesprzeć tych wytwórców, artystów, sprzedawców, których lubisz i cenisz, możesz je podarować potrzebującym, albo użyć do realizacji swoich marzeń. To, że w świecie istnieją blokady w przepływie tej energii, że jedni zatrzymują jej przepływ gromadząc zasoby tylko dla siebie, a inni rozrzutnie i bezmyślnie wyrzucając je do śmieci nie oznacza, że sama ta energia jest czymś złym. Pieniądze są formą wdzięczności od świata za to co robimy. Odpowiedzią na to co z siebie dajemy. Nie lubienie ich jest więc niewdzięcznością wobec wdzięczności ;) Wyobraź sobie artystę, który kręci nosem na aplauz publiczności, bo jest nie taki jaki powinien, a powinien być większy… Lub kłaniającego się z niechęcią w przekonaniu, że przyjmowanie dowodów uznania to coś co mu nie przystoi… Taki artysta może i będzie miał wielki talent, ale sukcesu prawdopodobnie nie osiągnie. A ludzie którzy nie lubią pieniędzy rzadko je zarabiają ;) 

2.      Jak czujesz się gdy przyjmujesz pieniądze za swoją pracę? Nie chodzi tu o otrzymanie przelewu, ale o otrzymanie gotówki do ręki (niekoniecznie od pracodawcy, równie dobrze np. gotówki od współpasażera oddającego nam pieniądze za benzynę) – jakie to uczucie? Być może jest w tym jakieś zażenowanie, chęć czy tylko mikrotendencja do tego by odmówić przyjęcia, powiedzenia „nie trzeba”, wstydu, że bierzemy „tak dużo”? Wszystko to łączy się z
tematem poczucia niezasługiwania na pieniądze, a co za tym idzie niezasługiwania na dobro płynące ze świata. Jeśli mamy głęboko zakorzenione przekonanie, że nie zasługujemy na bogactwo, czy chociażby na godne życie, to niewielka jest szansa, że nam ono się przydarzy. Będziemy dbać o to by dostawać tylko tyle na ile w naszym poczuciu „zasługujemy”, by uniknąć dyskomfortu związanego z poczuciem, że wzięliśmy coś co nie było dla nas. Podobnie jest z tematem przyjmowania pomocy, ludzie „nie zasługujący” na pieniądze dużo łatwiej dają niż przyjmują. Na szczęście wszystko to opiera się głównie na przekonaniach, więc wiele można tu zrobić chociażby poprzez powtarzanie afirmacji „zasługuję na duże pieniądze” lub poprzez wyłapywanie i zatrzymywanie myśli zakładających, że pieniądze są złe (poprzedni punkt) lub że na nie nie zasługuję. Może pomóc również celebrowanie momentu przyjęcia choćby najmniejszej kwoty, dawanie sobie prawa do tego by cieszyć się naszymi pieniędzmi, bawić się nimi jak dzieci, przeliczać ;) Czasem można nawet wypłacać otrzymaną pensję zanim się „rozejdzie” tylko po to by się w niej symbolicznie lub mniej symbolicznie potarzać ;) W ten sposób zapisujemy w ciele i w umyśle przekonanie, że życie w obfitości jest dla nas czymś naturalnym, mamy do tego prawo i że właśnie taką rzeczywistość wybieramy. Uwaga: jest to w moim przekonaniu dużo bardziej skuteczny sposób celebracji obfitości niż to co robi wielu ludzi sprawiając sobie natychmiast jakieś mniejsze lub większe przyjemności. To też jest fajna chwila, gdy czujemy że możemy sobie pozwolić na coś "wow" po wykonanej pracy i dajemy sobie jakiś mały prezent – coś dla siebie. W ten sposób jednak zapisujemy raczej skrypt pokazujący pieniądze jako coś, co trzeba szybko wydać i dość często zdarza nam się w ten sposób wydać więcej niż rozsądek by podpowiadał ;) Warto tutaj zachować uważność i równowagę pomiędzy wynagradzaniem sobie okresu pracy i inwestowaniu w odpoczynek, a zbyt szybkim przepuszczaniem pieniędzy „by poczuć, że je mamy”. Oznacza to, że zazwyczaj nie do końca sami wierzymy w to, że je mamy (patrz m.in. niezasługiwanie). Ten mechanizm zazwyczaj zakorzeniony jest więc w ambiwalentnym stosunku do pieniędzy, kiedy z jednej strony chcemy cieszyć się obfitością i korzystać z życia, a podświadomie dążymy do jak najszybszego pozbycia się tego „ciężaru” i do powrotu do stanu, który uważamy dla siebie za bardziej „naturalny”. 



3.      Z celebrowaniem otrzymanych pieniędzy wiąże się kolejny punkt – poświęcenie im uwagi. Jak wiele uwagi poświęcasz swoim pieniądzom, stanowi konta, budżetowi? Oczywiście wszyscy znamy przykłady ludzi, którzy w tym zdecydowanie przesadzają, nie chcemy być „niewolnikami pieniędzy”, niechętnie myślimy o kulturze gdzie jedynym celem jest zarabianie pieniędzy. Dlatego mamy masę wyjaśnień by własnemu budżetowi poświęcać jak najmniej uwagi jak to możliwe ;) A tymczasem energia podąża za uwagą jak głosi Huna i to na co dużo patrzymy rośnie. Dlatego życie to sprawa wyboru tego co chcemy wzmacniać, co chcemy zasilać naszą uwagą i energią, oraz odpuszczenia sobie tego co nam tą uwagę i energię bezsensownie zabiera. Pieniądze pewnie dla większości z Was nie będą na pierwszym miejscu – priorytetem może być związek, rodzina, sukces zawodowy, spełnienie twórcze czy coś jeszcze innego. Każdy z nas ma swoją własną piramidę wartości życiowych i warto tak zarządzać swoją uwagą by odpowiadała naszym potrzebom. Jeżeli bezpieczeństwo finansowe, życie jak jakimś poziomie czy np. egzotyczne podróże należą do naszej listy potrzeb, to jednak warto poświęcić im stosowną ilość uwagi :) Zasada jest prosta im więcej uwagi tym większe efekty. Ważne jednak by nie była to negatywna uwaga: ojej mam tak mało, tu nie starcza, tamtego nie mogę, inni mają lepiej, a ja bym chciała wyjechać w tropiki i nie mogę… Uwaga pozytywna, to jak pisałam już wcześniej cieszenie się każdą kwotą, regularne sprawdzanie konta nawet gdy nie spodziewamy się tam znaczących zmian (ten zabieg magiczny stosowałam, gdy zrezygnowałam z pracy i szukałam swojej drogi, a zadziałał w ten sposób, że nigdy nie zabrakło mi na przeżycie, co uważam za mały cud ;) ), ale także planowanie budżetu, szukanie oszczędności, myślenie o tym jak można zarobić więcej i realizowanie tych pomysłów, zwykłe pamiętanie o tej stronie życia i dbanie o nią. Do tego zabiegi magiczne typu uporządkowanie i doładowanie odpowiedniej sfery feng shui, ustawienie np. obrazku z Lakshmi w widocznym miejscu, tak by nam przypinała o temacie (potwierdzam skuteczność!), lub nabycie innych figurek i amuletów,  których naprawdę jest duża nomen omen obfitość ;)  Dodam jeszcze, że poza uwagą, nasza bogini Lakshmi / Bóg pieniądza / Błogosławiona Obfitość - czy jak tam pragniemy się do niej zwracać – domaga się od nas szacunku. Dlatego nie mówmy „pieniążki”, a „pieniądze”! Według niektórych podań bogini Lakshmi etc. domaga się również ofiar ;) Nie chodzi jednak o żadne dziwne rytuały ku czci, a o uruchamianie przepływu pieniędzy poprzez (symboliczne lub nie) podzielenie się tym co mamy z tymi co potrzebują bardziej lub zasilając ważne dla nas działania i idee. Ma to sens i może działać, zgodnie z ideą, że obfitość to coś co krąży między nami a światem, więc by dostawać, trzeba też dawać. Łatwo tu jednak wpaść w jedną z pułapek opisanych wyżej, czyli datkami zagłuszać poczucie winy, że ja mam i że co gorsza chcę mieć więcej. Czuję, że ta metoda działa, gdy dajemy z serca, a nie tylko jako „magiczną inwestycję” lub z poczucia winy. Jeśli macie w tym temacie jakieś doświadczenia, podzielcie się nimi w komentarzu - chętnie więc przeczytam Wasze historie :)



4.      Jeżeli uporządkowaliśmy (lub wydaje się nam że uporządkowaliśmy) przekonania, celebrujemy, poświęcamy uwagę i nadal nie płynie to istnieje poważne podejrzenie, że trzeba zanurkować głębiej… A jeżeli staraliśmy się robić powyższe, ale coś nas na różnych etapach zatrzymywało to jest to właściwie pewne, że mamy do przepracowania poważniejszy temat. Jest więc „coś” co nas blokuje przed zarabianiem pieniędzy. Możemy z tym popracować różnymi metodami psychologicznymi, najlepiej poprzez terapię (trochę słabe rozwiązanie gdy nie mamy pieniędzy ;P). Samodzielnie możemy jednak pomyśleć o tym jak wyglądała relacja z pieniędzmi w naszej rodzinie, jakie dostaliśmy od niej wzorce, czy czuliśmy że mamy prawo mieć coś swojego, przyjmować, cieszyć się życiem, ba być może nawet żyć? Czy możemy sami dać sobie to prawo? Możemy też zacząć od pytania: co by się zmieniło w moim życiu gdyby zaczął/ęła zarabiać duże pieniądze? Co bym stracił/a? Co jest dobrego/bezpiecznego/karmiącego w sytuacji obecnej? Każdy może znaleźć inne odpowiedzi. Często jednak może stać za tym potrzeba dziecka by ktoś się nim zaopiekował. A może w dzieciństwie podjęliśmy transakcję, w której oddaliśmy nasz komfort za coś innego, np za miłość i akceptację rodziców, za uniknięcie jakichś zagrożeń, odrzucenia, wstydu? Być może nadal tkwimy w takiej transakcji nieświadomie czekając na jakieś wyrównanie za nasze krzywdy i poświęcenie? Czy możemy zaakceptować to, że to wyrównanie nigdy nie przyjdzie, w każdym razie nie od rodziców i zwolnić siebie z tej umowy? Przyjąć, ze my sami możemy sobie dać zarówno miłość, akceptację, jak i bezpieczeństwo finansowe i komfort, a wszystkich innych w naszym życiu zwolnić od tej roli? Wychodząc z miejsca dziecka czekającego na dobrego rodzica, który o wszystko zadba, możemy w końcu przejąć odpowiedzialność za swoje życie, także finansowe. Często to jednak nie jest takie proste... I tu pojawia się poziom jeszcze głębszy, czyli relacja z matką. Według Hellingera to nasza wewnętrzna relacja z matką odpowiada za to na ile mamy poczucie, że świat nas żywi, na ile umiemy cieszyć się obfitością i wsparciem ze strony innych i okoliczności lub tez przeciwnie – na ile czujemy, że świat jest nam wrogi, niesprzyjający, odmawiający zaspokojenia naszych potrzeb, odrzucający… Hellinger mówi, że dopóki nie przyjmiemy matki do serca taką jaka jest, to będziemy widzieć świat na jej obraz i podobieństwo, będziemy przyciągać do siebie podobne doświadczenia i podobnych ludzi. W tym przyjęciu do serca chodzi także o wybaczenie jej wszystkiego co dotąd trzymaliśmy jako urazy i dostrzeżenie, że dała nam wszystko co mogła nam dać, bo więcej sama nie miała, a także o otworzenie serca na miłość do niej i na przyjęcie miłości od niej - na poziomie duszy. Droga długa i wcale nie łatwa, ale warta przejścia nie tylko z uwagi na domowy budżet ;) Warto się temu poprzyglądać, a jeżeli chcesz przejść przez ten proces i potrzebujesz wsparcia, możesz skorzystać z różnych form ustawień i terapii.


5.      Mówi się o obfitości, że dostajemy tyle ile z siebie dajemy i tyle ile jesteśmy w stanie przyjąć. W powyższych czterech krokach pracowaliśmy przede wszystkim nad tym by umieć przyjąć, a więc by nie blokować przepływu. Druga strona medalu jednak jest nie mniej ważna. Obfitość, to wbrew pozorom nie coś co trzeba „zdobyć”, a coś co jest odpowiedzią świata na to, co dajemy od siebie. Nie bez powodu w astrologii jest to dziedzina podporządkowana planecie harmonijnych relacji – Wenus, a nie planecie walki i zdobywania Marsowi. W naszej kulturze niestety wciąż dominuje marsowe podejście do pieniędzy, a więc by mieć muszę zdobyć, wywalczyć, zabrać innym. Pieniądze są łupem, trofeum, dowodem naszego „męstwa” i zaradności. Gdy spojrzymy na nie z perspektywy wenusowej, zobaczymy, że tak naprawdę są one elementem wymiany między ludźmi, wyrazem wdzięczności za to co robimy, wyrównaniem poświęconego czasu i odpowiedzią na jakość i zapotrzebowanie na naszą usługę/pracę. Dlatego myśląc o tym jak mogę zarabiać większe pieniądze, warto wyjść od pytania o to, co wartościowego mam do dania ludziom i światu? Jak mogę za pomocą moich talentów dać innym coś wartościowego, coś co zaspokoi ich potrzeby? Czasem mamy na ten temat nierealistyczne wyobrażenia, albo wydaje nam się, że coś co lubimy/umiemy robić nie jest wartościowe, albo też trzymamy się przekonania, że coś, co robimy tak naprawdę tylko dla siebie, jest również potrzebne innym. Owszem często tak bywa, ale nie zawsze. I czasem warto po prostu dać sobie prawo, by to robić tylko dla własnej przyjemności – wtedy chociaż jesteśmy ze sobą uczciwi. A czasem z tej przyjemności narodzi się nowa działalność, która stanie się drogą na życie – tego nigdy nie wiadomo :) Szukanie swojej dalszej drogi zawodowej zawiera cztery elementy, z których warto jak najwięcej uwzględnić: co umiem robić? Co lubię robić? Co jest potrzebne światu? Oraz za co mi zapłacą w gotówce a nie w innych formach wdzięczności ;) Ładnie pokazuje to poniższy obrazek :)



Ważne jest jednak, że nie chodzi tu o szukanie swojego „powołania”, „misji życiowej”, czegoś co będziesz robić do końca życia – takie podejście do sprawy dla wielu jest blokujące. Po prostu część z nas szybko się nudzi w jednej działalności i lubi częste zmiany. Dlatego im więcej znajdziesz pomysłów na to co masz do zaoferowania ludziom, tym lepiej! :) A jeśli widzisz siebie przez czarne okulary, to polecam skorzystanie przy poszukiwaniach ze wsparcia przyjaciół, zawodowych doradców czy astrologa :) Na marginesie dodam jeszcze, że znajdowanie czasu na robienie czegoś tylko dla przyjemności o ile nie koniecznie przyniesie nam pieniądze, to samo w sobie jest celebracją bogini Wenus, czyli rytuałem, który może przyciągać obfitość, o ile nie "skazimy" go oczekiwaniami, wymaganiami, rozliczeniami i nie zamienimy sobie przyjemności w obowiązek ;) 

W powyższych pięciu krokach skupiłam się na tym co (z grubsza) psychologiczne. Na metodach oszczędzania, planowania budżetu, inwestowania itp. się nie znam, więc pisać nie będę :) Choć wcale nie uważam ich za nieistotne - przykładowo myślę, że dobrym sposobem zarówno na przytrzymywanie uwagi przy naszym budżecie, jak i na wychodzenie z długów i budowanie finansowej poduszki bezpieczeństwa jest korzystanie z wiedzy zawartej w tym blogu. Z pewnością nie ma magicznej metody zarabiania, która uczyni z każdego milionera, zwłaszcza jeżeli kandydat na milionera nie przepracował powyższych pięciu punktów, ale im więcej wiedzy, tym mniej błędów. Z pewnością nie ma również prostej drogi dla każdego, by wyjść z ograniczających wzorców dotyczących pieniędzy. Powyższe kroki są wskazówkami, a nie receptą, pokazują gdzie warto spojrzeć i od czego zacząć, ale droga każdej osoby jest inna, tak jak i inny jest cel – bo życie w obfitości dla każdego z nas trochę co innego oznacza :) Powodzenia w otwieraniu się na doświadczenie nasycenia i promieniowania obfitością Wam życzę! :)

droga do bogactwa

czwartek, 24 września 2015

poniedziałek, 21 września 2015

Równonoc jesienna, Lilith i Krwawy Księżyc




W tym tygodniu czeka nas znów kumulacja :) Równonoc Jesienna oraz Super – Czerwona/ Krwawa Pełnia w Baranie :) Oba wydarzenia tak naprawdę odnoszą się do wspólnego tematu: do balansu między pierwiastkami męskim i żeńskim, jasnym i ciemnym, dniem a nocą. Równonoc to czas kiedy dzień i noc zrównują się i możemy doświadczyć chwili niezwykle ulotnej równowagi. Jest to jednocześnie moment, gdy Słońce wchodzi do znaku Wagi, inicjując okres, kiedy relacje międzyludzkie oraz kwestia równowagi będzie szczególnie istotna. Nadchodząca Równonoc będzie ciekawa, bo Słońce żegnając lato i witając jesień, jednocześnie połączy się z obiektem zwanym Lilith a także z tzw. północnym węzłem księżycowym. Lilith łączona jest z nieokiełznaną energią kobiecą, wypartymi przez kulturę jakościami oraz czasem z gniewem kobiet i ekspresją nieco podobną do bogini Kali. Natomiast węzeł księżycowy wnosi aspekty karmiczne, uwalniania się od przeszłości, ale też odkrywania drogi, która jest naszej duszy przeznaczona. Co z tego wynika dla nas? Szczerze mówiąc nie wiem :) Może nic, a może jakieś kawałki układanki w naszym życiu, czy w procesach społecznych się w tym czasie odsłonią. Dla mnie to kolejny aspekt podkreślający temat równowagi w relacji kobiet i mężczyzn oraz tego co się dzieje, gdy jej nie ma. Lilith jest postacią pokazującą aspekt wyparty przez męską kulturę oraz brak równowagi pomiędzy męskością i kobiecością. Być może nadchodzący czas pokaże wyraźniej to w jakim jesteśmy miejscu w poszukiwaniach tej równowagi, a także pozwoli ją uzdrowić i odnaleźć spokój wszędzie tam, gdzie nasza wewnętrzna Lilith dochodzi do głosu (to samo dotyczy mężczyzn i ich relacji ze zbuntowanym aspektem kobiecym). Pełnia w Baranie tworząca napięcie między Słońcem w Wadze i Księżycem w Baranie, które ustawiają się dokładnie po przeciwnych stronach Ziemi, podkreśla znów tę polaryzację między płciami, ale też miedzy tym, czego ja chcę, a tym czego chcą inni, między walką o siebie a dbaniem o relacje. Jednoczesne zaćmienie Księżyca, który będzie do tego Krwawym Superksiężycem sytuację tę podkreśla czerwonym markerem dwa razy ;) Aspekt walki, zaćmienia światła drugiej strony, ale też element odrodzenia i poszerzania świadomości poprzez uwzględnienie obu perspektyw. Co się wydarzy? Mam pewne ciekawe plany na ten czas, jak się uda to się z Wami podzielę :)



Dobrego czasu ognistych przemian!
Maria

P.S. Polecane teksty w temacie :)


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Jowisz w Pannie: 11 sierpnia 2015 - 9 września 2016



11 sierpnia Jowisz wyjdzie ze znaku Lwa, w którym przebywał przez ostatni rok i przeniesie swoją majestatyczną postać do znaku Panny :) Na poziomie symbolicznym możemy powiedzieć, że król niebios, który dotąd kąpał się w blasku swojej wspaniałości (Lew), zejdzie na ziemię i ruszy na obchód zwykłych gospodarstw. Nieco wytężając wyobraźnię możemy zobaczyć go jak przeistacza się w Demeter – panią plonów i troskliwie nadzoruje pracę na polach. Panna to właśnie znak patronujący zbiorom – nieprzypadkowo Słońce w tym okresie roku zawsze opromienia ten znak. Jowisz będzie więc również sprzyjał zbiorom w naszym życiu, ale pamiętajmy – praca nie wykona się sama! ;) Na poziomie społecznym Jowisz w Pannie może oznaczać odejście od emocjonalnych i wzniosłych haseł (Lew) i powrót do tego co przyziemne i codzienne, jak ekonomia, prawo pracy, szara codzienność, która wcale nie musi być taka szara, lecz nasycona złotem dojrzałych kłosów :)

Jowisz w Pannie 2015 i 2016


W osobistym rozwoju jest to okres kiedy dążymy do przekształcenia efektów dotychczasowego

Mars w Lwie: 9 sierpnia - 25 września 2015



Mars w Lwie 2015



poniedziałek, 29 czerwca 2015