
Księżyc przyciąga. Nie tylko wody
oceanów, czy spojrzenia romantyków – przyciąga zainteresowanie,
które z tego co obserwuję rośnie z roku na rok :) Tak jakby ludzie
przypominali sobie o znaczeniu cykli Księżyca po latach czy może
raczej wiekach zapomnienia, a fala zainteresowania wciąż rośnie.
Wiem o tym z własnego doświadczenia. Nic z tego co robię nie budzi
tak powszechnego zainteresowania, jak wszystko to co związane z
Księżycem – zwłaszcza moje opisy pełni i nowiów oraz
MedytacjeKsiężycowe. Cieszy mnie to zainteresowanie Księżycem ogromnie,
nie tylko dlatego, że on sam jest mi bliski, czy że przekłada się
ono na zainteresowanie astrologią, ale przede wszystkim dlatego, że
bezpośrednio wiąże się to wzrostem notowań tego wszystkiego, co
Księżyc symbolizuje: naszej emocjonalnej i cielesnej strony, tego
co zmienne i cykliczne, tego co intuicyjne i mistyczne, tego wreszcie
co związane z kobiecą mocą i kobiecym aspektem w każdym z nas. W
każdym z tych elementów dokonuje się w ostatnich latach mniej lub
bardziej ewidentna zmiana. Po długim okresie postrzegania rozwoju w
kategoriach zwiększania swojej efektywności i sprawniejszego
usuwania dyskomfortowych uczuć i symptomów fizycznych, odkrywamy na
nowo wartość uczuć jako naszych przewodników i coraz bardziej
szanujemy swoją emocjonalność i wrażliwość. Coraz większą
uwagę zwracamy też na nasze ciało nie jako na sprawną maszynę, czy na przeszkodę w osiąganiu duchowego wzrostu, a
przeciwnie jako nasz dom, świątynię duszy, przestrzeń doznań,
manifestację życia i naszego istnienia w świecie. Oba te aspekty,
tak ściśle powiązane przestają być uznawane za coś odrębnego
od nas, czy zbędnego, tak jak sam Księżyc przestaje być po prostu
nieistotną kropką na niebie, zaledwie odbijającą światło "ważniejszego" Słońca. Obejmujemy siebie coraz pełniej
właśnie dzięki przyjęciu, że księżycowe aspekty – jakości
określane w chińskiej filozofii jako yin – są równie ważne jak
słoneczne i męskie yang. Emocje są więc tak samo istotne jak
wola, ciało jak dusza, to co zmienne jak to co stałe, to co kobiece
jak to co męskie, Ziemia jak i Niebo.
W tym kontekście każda pozycja, która
pojawia się w duchu przywracania nam kontaktu z naturalnymi cyklami
natury, w tym z cyklami Księżyca jest niezwykle cenna. Moon Journal
z pewnością jest pozycją, której warto się przyjrzeć, z powodów
które wymienię w poniższej recenzji, a które można streścić
następująco: jest piękny, jest napisany w duchu rozwoju
osobistego, jest sensowny merytorycznie, a jednocześnie napisany w
bardzo przystępny sposób.
Moon Sun Journal
Moje pierwsze wrażenie.... Moon
Journal jest po prostu piękny! Staranność wykonania, kolorystyka w
odcieniu kamienia ametystu... to książka, którą z przyjemnością
się przegląda, dotyka i którą chce się od razu położyć w
jakimś wyeksponowanym miejscu ;) Dla mnie osobiście jest to bardzo
ważny aspekt, a niewiele mnie tak odrzuca jak „uduchowiony”
kicz. Tutaj widać, że wszystko zostało przemyślane pod względem
estetycznym i książko-pamiętnik wydany został tak by zachęcać
do jak najczęstszego zeń korzystania :)
Ok, test estetyki zdany, ale w
przypadku książek o tematyce astrologiczno-księżycowej, pozostaje
drugi, mimo wszystko dla mnie dużo ważniejszy: profesjonalizm. Jako
astrolożka zwracam na to szczególną uwagę, bo niestety często
widuję teksty o Księżycu, które zawierają tak ewidentne błędy
merytoryczne, że trudno mi uwierzyć, że autorzy w ogóle wiedzą o
czym piszą... Na szczęście w tym przypadku nie mam co do tego
żadnych wątpliwości! Autorka tekstów Sandra Sitron jest
astrolożką i po tym co i jak pisze widać, że temat cykli
księżycowej zgłębiała nie tylko teoretycznie, ale przede
wszystkim praktycznie. Jednocześnie pisze bardzo przystępnym, choć
rozwojowym językiem, nie znajdziecie więc w tej książce pojęć
trudniejszych niż „pierwsza kwadra” czy „afirmacje” ;)
Autorka podjęła się naprawdę trudnego zadania, by stworzyć
przewodnik po połączonym cyklu słonecznym i księżycowym, który
będzie czytelny, bez przeładowania informacjami i bez odwracania
uwagi od kluczowej części tej pozycji – przestrzeni na własne
notatki dotyczące kolejnych etapów roku. Moim zdaniem, udało jej
się to osiągnąć, choć efekt wymaga odrobiny cierpliwości by
zrozumieć strukturę tej książki, zwłaszcza jeśli ktoś lubi
mieć wszystko od razu podane na tacy ;)
Dlatego postanowiłam trochę Wam
przybliżyć to jak korzystać z tej książki i stworzyć taki mini
przewodnik po przewodniku ;)
Książka dzieli się na dwie części
– pierwszą możnaby nazwać teoretyczną, choć lekka i prosta
forma podawania treści, oraz liczne ilustracje sprawiają, że
wiedza tu podana jest bardzo przystępna. Znajdziemy tutaj podstawowe
informacje o symbolice Słońca i Księżyca, o cyklu księżycowym i
jego ośmiu fazach. Cenne jest to, że przy każdej z faz znajdziemy
informacje o tym jakim aktywnościom one sprzyjają, oraz przykłady
rytuałów na każdą z faz. Opisy te są podane z perspektywy
rozwojowej, a więc zamiast informacji o tym kiedy obcinać paznokcie
raczej dowiemy się kiedy ustalać nowe cele, kiedy docisnąć w
działaniach, a kiedy zrobić bilans. Ważne są też wskazówki
dotyczące tego jak prowadzić ten dziennik i jak pisać afirmacje.
Tak naprawdę główną praktyką rozwojową jaką proponuje nam Moon
Journal, to właśnie pisanie – poświęcanie czasu sobie, swoim
doświadczeniom, uczuciom, myślom, pragnieniom i wyrażanie ich w
formie słów zapisanych na eleganckich stronach tego w moim odczuciu
wręcz odświętnego dziennika :) W ten sposób nadajemy własnym
doznaniom, pragnieniom i intencjom większą wagę, celebrujemy życie
w cyklach księżycowych i mamy przestrzeń do refleksji nad tym co
się zmienia.
Wracając jednak do konstrukcji
książki. W części wstępnej, przeczytamy przestępny opis
poszczególnych faz księżyca, krótki opis tego co znaczy gdy
Księżyc jest w różnych znakach, dowiemy się o tym jak planować
tydzień w zgodzie z planetarnymi zasadami, oraz jakie rytuały
poranne i wieczorne można wypróbować kiedy Słońce jest w
kolejnych znakach zodiaku... trochę to może wyglądać jak groch z
kapustą, bo nie wszystkie te informacje znajdą zastosowanie w
dalszej części dziennika i kolejność momentami wydaje się
przypadkowa, ale ewidentnie książka ta nie została napisana z
myślą o ścisłych umysłach spragnionych uporządkowanej,
podręcznikowej wiedzy ;) Zresztą sama forma kojarzy się
bardziej z atrakcyjnym podawaniem różnych ciekawostek z obszarów
około-księżycowych, co z pewnością pozwala na łatwiejsze
przyswajanie informacji nawet tym, którzy o astrologii nic nie
wiedzą i nie maja ambicji by wiedzieć ;)
Przyjdźmy więc do części
praktycznej, czyli do esencji Dziennika.
Moon Journal nieco wbrew nazwie łączy
cykl księżycowy z cyklem słonecznym i jest podzielony na
„miesiące” według pozycji Słońca w znakach zodiaku. Co
istotne, zaczyna się on nie, jak można by się spodziewać, od
Koziorożca (22 grudnia – 19 stycznia), a od Barana (21 marca –
19 kwietnia), czyli od astrologicznego nowego roku i astronomicznego
początku wiosny. Astronomicznie i astrologicznie jest głęboki sens
by rok liczyć właśnie począwszy od wiosennej równonocy, jednak
jeśli ktoś chciałby zacząć korzystać z dziennika już dziś,
musiałby rozpocząć notatki bliżej końca książki, ale w sumie
czemu nie? ;)

Cykl słoneczny i cykl księżycowy...
liczne były próby połączenia ich, generalnie jednak trudność
polega na tym, że mimo że oba opierają się na okresach ok 30
dniowych, to w praktyce każdy się toczy swoim rytmem ;) Sandra
Sitron stworzyła dziennik, który łączy te dwa cykle w dość
prosty sposób. Rok podzielony jest na dwanaście miesięcy
„słonecznych”, czyli okresów, kiedy Słońce przebywa w
kolejnych znakach zodiaku – począwszy od pierwszego wiosennego
znaku Barana, który rozpoczyna rok astrologiczny i wegetacyjny.
Następnie w każdym takim miesiącu mamy opis nowiu, pierwszej
kwadry, pełni i trzeciej kwadry. Nieczęsto się mówi o tym, że
wymienione fazy Księżyca, to tak naprawdę etapy cyklu
słoneczno-księżycowego, czyli ustawienia Słońca i Księżyca
względem siebie. Nów mamy wtedy, gdy Słońce i Księżyc znajdują
się w tym samym miejscu w zodiaku, dlatego w przykładowym miesiącu
Barana, nów też będzie z znaku Barana. Natomiast pełnia jest
wtedy gdy znajdują się po przeciwnych stronach Ziemi, dlatego gdy
Słońce mamy w Baranie, to pełnia zawsze wypada w przeciwstawnej
Wadze. Kwadry to natomiast czas kiedy Słońce i Księżyc znajdują
się pod kątem 90 stopni, co z naszej perspektywy skutkuje tym, że
Słońce oświetla dokładnie połowę Księżyca. W dzienniku
znajdziemy opis każdej z tych faz, z uwzględnieniem znaku zodiaku,
w której mają miejsce w danym miesiącu co jest ciekawym
rozwiązaniem. Szkopuł w tym, że w związku z przesunięciami cyklu
księżycowego względem słonecznego dany miesiąc może się zacząć
od każdej z tych faz, więc by móc korzystać z dziennika najpierw
trzeba do niego wprowadzić niezbędne dane. Łatwo można je znaleźć
na poświęconej tej książce stronie
www.moonjournal.pl
i zapisać w odpowiednim miejscu na początku każdego zodiakalnego
miesiąca. Minus tego rozwiązania jest oczywisty – trzeba samemu
coś zrobić ;) , plus jednak też jest istotny – Moon Journal jest
pozycją nie przypisaną do jednego konkretnego roku, a więc nie
dezaktualizującą się jak kalendarze i mogącą nam posłużyć
dłużej (szczególnie jeśli odpowiednie daty wpiszemy ołówkiem ;)
).
W Moon Journal cykl słoneczny jest
więc nie mniej ważny niż ten księżycowy. W opisie każdego
zodiakalnego miesiąca mamy najpierw fajnie opisane główne hasła
oraz główną afirmację miesiąca. Przykładowo kończący się
właśnie zodiakalny miesiąc Koziorożca powiązany był z hasłem
„porządkuję” (btw. domyślam się, że w oryginale było to „I
order”, które lepiej byłoby przetłumaczyć tutaj jako
„zarządzam”), obszarem kariery i celów, oraz afirmacją: „Widzę
siebie jako autorytet”, natomiast zaczynający się niedługo czas
Wodnika powiązany został z hasłem „wyobrażam sobie”, sferą
określoną jako „Nadzieja i postęp”, oraz afirmacją „Wyobrażam
sobie lepszą przyszłość”. Poza tym znajdziemy garść
informacji o każdym znaku i krótki opis każdej z czterech głównych
faz księżyca w tym okresie z dodanymi propozycjami pytań do
zadania, rytuałów czy praktyk. Przykładowo nów w Koziorożcu,
który mieliśmy w środę opisany jest jako „pora wyznaczania
nowych celów” wraz z paroma konkretnymi wskazówkami jak to robić.
Do każdego miesiąca zodiakalnego podane są również propozycje
rytuałów porannych i wieczornych, z tym że zupełnie nie rozumiem
dlaczego są one podane w części wstępnej książki, a nie w
częściach odpowiadających danym okresom. Tak więc by skorzystać
z tych możliwości Moon Journal, będąc w czasie Wodnika musimy
wrócić do działu zatytułowanego „Zwyczaje i rytuały” i tam
czytamy, że propozycja na owocny poranek to „nawiąż nowy kontakt
zawodowy”, co ma związek z tym, że ten okres sprzyja budowaniu
społeczności, natomiast na wieczór mamy zachętę by stworzyć
tablicę wizualizacyjną i medytować nad nią (z tego co rozumiem,
chodzi o Mapę Marzeń ;) ). O tym jak ją robić więcej informacji
znajdziemy dla odmiany w ostatniej części książki, gdzie zawarte
są różne „bonusy”, takie jak informacje o tym jakie zioła i
kryształy stosować w poszczególnych fazach Księżyca, jak
formułować prośby do Księżyca, kierując je do różnych jego
bogiń (każda ma przyporządkowane inne tematy i formy praktyki),
oraz właśnie Urodzinową Tablicę Wizualizacyjną, którą jak sama
nazwa wskazuje wykonujemy w czas urodzin ;)
W każdym takim miesiącu mamy też
parę stron przestrzeni na własne notatki, przemyślenia, afirmacje
czy intencje. To właśnie z uwagi na tą część książka ta
została nazwana „dziennikiem księżycowym”. Pisanie ma być dla
nas sposobem na świadome doświadczanie cykli słonecznych i
księżycowych i na rozwój siebie. Autorka w rozdziale zatytułowanym
„Wskazówki dotyczące prowadzenia dziennika” proponuje zrobienie
sobie z tego pewnego rytuału. Z pewnością pisanie o swoich
doświadczeniach może być znakomitym sposobem na dawanie samej
sobie uwagi (a energia przecież podąża za uwagą! :) ) oraz na
uporządkowanie myśli i napisanie ważnych dla nas słów w
wyjątkowym miejscu. Miejsca na pisanie jest sporo, choć z pewnością
nie tyle by starczyło na pisanie codzienne, bardziej widzę w tym
dzienniku miejsce na zapisywanie refleksji z czasu pełni lub nowiu,
intencji, oraz na odnotowywanie postępów jakie czynimy w realizacji
naszych celów.
Podsumowując w tej książce
znajdziemy dużo ciekawych informacji i propozycji praktyk, z tym że
są one rozsiane po różnych jej częściach i najpierw trzeba się
nauczyć poruszać po tym melanżu, by jak najpełniej skorzystać ze
wszystkich opcji :)
Moon Journal jest ciekawą propozycją,
także dlatego, że trudną do porównania z czymkolwiek co już
znamy (a przynajmniej co znam ja ;) ) i niełatwą do
zaklasyfikowania. Z pewnością nie jest to kalendarz księżycowy,
choć jak sami sobie wpiszemy daty, a nawet wyrysujemy fazy Księżyca
w specjalnych kółeczkach, może taką rolę pełnić :) Co prawda
na stronie
www.moonjournal.pl
znajdziemy tylko daty pełni, nowiów i obu kwadr w 2018 roku, ale
pozycji Księżyca w znakach już nie. Oczywiście jak kto zaradny,
to spokojnie znajdzie te informacje w internecie (na bieżąco podaję
je na stronie fb
Astrologia Pełni i w cotygodniowym
newsletterze) i
jak chce to również może je wpisać we wspomniane kółeczka :)
Tak więc nie mamy do czynienia z
kalendarzem księżycowym, ani z kalendarzem w ogóle. Nie jest to
również typowy podręcznik, czy poradnik. Myślę, że najtrafniej
możemy nazwać tą pozycję przewodnikiem po cyklach słonecznym i
księżycowym, z przestrzenią na osobiste i rytualne notatki lub też
dziennikiem rozwojowym :)
Jeśli szukasz inspiracji do
księżycowej pracy wewnętrznej i regularnego zapisywania swoich
refleksji, a do tego lubisz, gdy takie inspiracje przyjmują postać
pięknego i podręcznego przedmiotu, to Moon Journal jest dla Ciebie!
:)