„O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!” – to zdanie z Pana Tadeusza już od wielu lat mi się nasuwało na myśl gdy astrologicznym okiem sięgałam tego co miał przynieść odległy jeszcze rok 2020. Spotkanie "na szczycie" trzech wolno poruszających się planet Saturna, Plutona i potem też Jowisza, to zdecydowanie największe "kosmiczne" wydarzenie od dekad. Niewiele było przy tym jasne, ale jedno pewne – z czas ten miał przynieść głębokie i niekoniecznie przyjemne zmiany nie tylko „w naszym kraju”, ale na całym świecie (pierwszy raz napisałam o tym w maju ubiegłego roku – tutaj).
No i się zadziało... Z perspektywy astrologicznej rok 2020 już od stycznia miał być zdecydowanie wyjątkowy, przełomowy, ale też niebezpieczny… Niektórzy astrologowie pisali o tym już wiele lat temu, inni dopiero parę miesięcy temu – nawet jednak ci co o tym nie pisali raczej wiedzieli o tym, bo układy na niebie tego roku trudno byłoby przegapić. Ja zaczęłam o tym wspominać rok temu, choć ze sporymi obawami, bo trudno było o tym mówić bez straszenia. A bardzo nie lubię straszyć, tym bardziej jak to jest takie bezproduktywne – wiedzieliśmy, że coś wielkiego się pewnie wydarzy, coś co wywoła mocną i pewnie mało przyjemną zmianę w świecie, ale czym konkretnie to będzie tak naprawdę nie wiedzieliśmy. Zazwyczaj pierwsze co się nasuwa przy tak „ciężkich” aspektach jakie mamy teraz to wojna i pewnie większość astrologów właśnie tego najbardziej się obawiała – i o tym część pisało. Pandemia jest trochę jak wojna – mamy zagrożenie życia i mienia, ograniczenia, nadzwyczajne działania rządów, mamy przymus i mamy cierpienia niewinnych. Na szczęście „wrogiem” jest „tylko” wirus a nie inne państwa i narody, a w obliczu tego zagrożenia państwa współpracują ze sobą i jednoczą się.
Ja osobiście najbardziej spodziewałam się w tym czasie klęsk żywiołowych i kryzysu gospodarczego – te pierwsze nastąpiły (pamiętamy jeszcze Australię?), ten drugi cały czas nam grozi nie tylko z powodu słabości gospodarki, ale też jako konsekwencje pandemii. Jednocześnie wszystkie te zjawiska: Australia, koronawirus, oraz możliwy kryzys gospodarczy bardzo mocno pracują w temacie najważniejszego zagrożenia z jakim borykamy się teraz jako cywilizacja – kryzysu klimatycznego. Australia była widocznym memento, budzeniem świadomości ekologicznej tam gdzie ona jeszcze śpi (choć oczywiście nie wszędzie się udało ;) ), zaś koronawirus ma niesamowite skutki uboczne w postaci wymuszania na nas bardziej ekologicznego stylu życia, pokazywania że można żyć bez kupowania tysiąca niepotrzebnych rzeczy, jeżdżenia po świecie, a także, że wielka część pracy, edukacji czy konferencji może w dzisiejszych czasach odbywać się zdalnie co znacząco się może przełożyć na emocji CO2… Potrójna koniunkcja planet w Koziorożcu bezkompromisowo prowadzi nas do zmian, których domaga się od nas od 2018 roku coraz głośniej Uran w Byku.
Śmiało można powiedzieć, że w tym przypadku wydarzenia na świecie nie tylko potwierdziły, ale też znacząco przerosły przewidywania nie tylko skalą – to będziemy mogli ocenić dopiero po zakończeniu całego procesu, gdy ocenimy wszystkie jego konsekwencje – ale nade wszystko punktualnością. W astrologii jest tak, że dany układ ma swój moment kulminacyjny (często 3 takie momenty lub nawet więcej), ale oddziałuje sporo wcześniej i później. Przekładając na astrologiczne konkrety, jeśli mówimy o koniunkcji Saturn – Pluton, to kulminacja miała miejsce wtedy, gdy ich pozycja na ekliptyce była identyczna, czyli dzieliło je równe 0 stopni (co miało miejsce 12 stycznia tego roku). Natomiast uznaje się, że taka koniunkcja działa już wtedy gdy planety (czy inne astrologiczne obiekty) dzielą 3 stopnia, a nawet niektórzy mówią o 5 stopniach. Oznacza to, że proces rozkręca się powoli, dając pierwsze oznaki, gdy planety dopiero się do siebie zbliżają, po czym staje się coraz intensywniejszy aż do momentu kulminacji po czym powoli się wysubtelnia i rozchodzi (no chyba, że nastąpi retrogradacja tych planet). W praktyce jednak najważniejsze wydarzenia powiązane z danym układem mogą się wydarzyć w różnych momentach tego procesu, nie koniecznie na samą kulminację – to w sumie nie jest takie częste. No i tym przypadku można powiedzieć, że nie tylko zadziało się to co się zadziać miało, to jeszcze timing był bardzo precyzyjny – normalnie nadmiar tego „szczęścia” ;)
Wspomniana koniunkcja (pomijając wydarzenia dodatkowe acz powiązane) zaczęła swoje oddziaływanie (czyli planety zbliżyły się do siebie na 3 stopnie) od 6 kwietnia poprzedniego roku, choć był to tylko okres wstępny trwający do 29 maja (pisałam o tym czasie i następujących po nim wydarzeniach w tekście o preludium). Towarzyszyły temu u nas strajk nauczycieli, premiera dokumentu Sekielskich i wybory do PE, zaś na świecie pożar Notre Dame i opublikowanie pierwszego zdjęcia Czarnej Dziury. Preludium obfitowało więc z zwiastuny i omeny – bardziej niż w „poważne” kryzysy, chociaż strzelaninę w Christchurch w Nowej Zelandii też można podpiąć pod „wydarzenia towarzyszące”, a i potem było parę istotnych zamachów. O symbolicznym znaczeniu części z tych wydarzeń pisałam w maju tutaj. Jeśli pominąć dodatkowe atrakcje powiązane z tym tematem (maj – wrzesień Saturn „zaplątał” się w południowy Węzeł Księżycowy, co było czasem odcinania supłów z przeszłości…) opisywany temat wrócił w grudniu 2019, dokładniej od 7 grudnia Saturn znów zbliżył się do Plutona na 3 stopnie. 19 grudnia na 2 stopnie. 1 stycznia na 1 stopień, co już jest czasem, kiedy mówimy, że aspekt ewidentnie działa. No i 12 stycznia – bum! – spotkanie „na szczycie ;) Później koniunkcja zaczęła się rozluźniać i 18 lutego rozluźniła się na więcej niż 3 stopnie (co jednak nie oznacza końca tej opowieści, bo do gry wkracza trzeci aktor - Jowisz, o czym niżej).
Co się wtedy działo? Między innymi:
- Cały ten czas trwały i eskalowały pożary w Australii – był to czas kiedy opinia publiczna była mocno w ten temat zaangażowana, kulminacyjne momenty można z grubsza zestawić z czasem najściślejszej koniunkcji Saturn-Pluton.
- Pojawił się konflikt między USA a Iranem, którego „zwieńczeniem” było zestrzelenie ukraińskiego samolotu (8 stycznia – 3 dni przed kulminacją), komentatorzy już spodziewali się wybuchu wojny…
- Dokładnie 12 stycznia (!) wybuchł wulkan Taan na Filipinach (patrz zdjęcie powyżej). Moim znajomi wiedzą, że właśnie wulkanu najbardziej się w tym czasie obawiałam… na szczęście „padło” na wulkan niewielki i skutki z tego co wiem były ograniczone.
- Poza tym trzęsienie ziemi w Turcji, powódź w Brazylii, sztorm w Hiszpanii… wszystko w dniach 23-26 stycznia
- 31 stycznia Brexit… i parę innych znaczących wydarzeń
Oraz
- Pojawienie się koronawirusa z Wuhan! Pierwsze zachorowania z tego co wiadomo stwierdzono w połowie grudnia (czyli na sam początek trwania koniunkcji), długo nie budził on szczególnego zainteresowania ani obaw, aż w połowie stycznia nastąpiła jego eskalacja w Chinach i odnotowanie pierwszego wypadku choroby poza Chinami – 13 stycznia, czyli dzień po kulminacji!
W maju 2019 tak o tym pisałam:
Tymczasem jednak już zaczyna się dziać, bo Saturn zaczął już doganiać Plutona i wszedł z nim w pierwszą fazę kontaktu... pełne spotkanie, czyli ścisła koniunkcja będzie miało miejsce dopiero w styczniu 2020, ale tej wiosny już możemy poczuć pierwsze podmuchy tego wydarzenia. Ostatni raz te dwie planety spotkały się w 1982 w Wadze, a wpływ ich transformującej mocy mogliśmy czuć od 1981 do 1983. W tym okresie przyszłam na świat, więc mam opisywaną koniunkcję w horoskopie urodzeniowym, co w sumie sobie chwalę ;) Myślę też, że ten czas może być szczególnie intensywny dla osób z tych roczników i że osoby te mogą odegrać w tych zmianach dużą rolę, chociażby dlatego, że się dobrze znają ten wajb i dobrze się odnajdują w sytuacjach skrajnych i mają inklinacje by rozbierać struktury na części pierwsze, wyrzucać to co chore i reanimować to co dycha ;) (dużo tu oczywiście zależy od reszty horoskopu). Tym się z grubsza będziemy w tym czasie zajmować lub też będzie się „za nas” zajmować siła wyższa, a motywować nas do zmian będą prawdopodobnie kolejne próby dokręcania śruby przez „tych na górze” i oraz mniejsze lub większe kryzysy. Jest to czas budzenia się w nas wielkiej siły i mocy odpowiedzialności. Budzimy się jako dorośli członkowie społeczeństwa, wyrastając z projektowania wszystkiego na jakichś złych lub zbawczych „onych”. Kończymy z myśleniem, że ktoś nam coś da, zabierze, nakaże... a my możemy jedynie narzekać na tego „wielkiego rodzica” i grać w zbuntowanego nastolatka, udając, że jesteśmy „ponad to”. To my współtworzymy ten świat, a każda nasza rezygnacja z odpowiedzialności za to co wokół nas, będzie radośnie powitana przez tych co chcą decydować za nas i traktować nas jak dzieci. Nie wiem do czego nas ten proces doprowadzi i jakimi drogami, ale wiem, że po tym czasie nic już nie będzie takie samo :) Źródło
Dziś w kontekście koronawirusa dopisałabym do tego tylko to, że każda nasze rezygnacja z odpowiedzialności za to co wokół, każda lekkomyślność czy nieprzemyślana decyzja będzie przede wszystkim radośnie powitana przez samego wirusa ;) To on tu się stał tym głównym „złym”, co można analizować w perspektywie tego jakie wyparte w naszym społeczeństwie jakości reprezentuje – narzuca się, że jest on głosem Matki Natury i przypomina o tym, że to wcale nie my tutaj jesteśmy Panami… przypomina też o tym, że nie wszystko da się kontrolować i przewidzieć, wystawia nas na poczucie niepewności, bezradności, lęku. Co ciekawe jest on też piękną metaforą naszej cywilizacji, o czym mówią nam jego główne cechy: jest bardzo zaraźliwy, wszędobylski, mobilny – rozprzestrzenia się jak fakenews ;) dociera wszędzie, tak jak człowiek ze swoimi wynalazkami i śmieciami, do tego tak jak większość obecnych zagrożeń wydaje się dość niegroźny, tak długo jak nie zobaczymy w jakiej skali działa… Nawet to, że jest łagodny dla młodych, a zabójczy dla starych wydaje się być odbiciem naszej własnej cywilizacji.
Myślę, że do symbolicznej analizy koronawirusa jeszcze wrócę, tym bardziej, że koresponduje on mocno z innym tematem, który do mnie ostatnio puka i o którym powoli powstaje tekst – czyli tekst o tym, że żyjemy w epoce bogini Eris ;) Poniżej zajawka wizualna by Piotr Jör Grabowski.
Bardziej praktycznie patrząc możemy się cieszyć z tego, że to właśnie wirus „wziął” na siebie rolę „tego złego” – bo to taki „wróg”, który wydaje się jednoczyć, motywować do zmian – i tych „powierzchownych” jak zmiany w higienie, i tych bardziej dalekosiężnych, których efekty będziemy mogli ocenić dopiero z perspektywy czasu. By to docenić wystarczy spojrzeć na to co działo się przy wcześniejszych spotkaniach Saturna z Plutonem: w 1914/15 wybuchła i rozwijała się I Wojna Światowa, w 1947 miał miejsce początek Zimnej Wojny, w 1982 u nas był Stan Wojenny i zmarł Breżniew. Widzimy, że dotąd napięcia były pomiędzy narodami, albo władzą a narodem. Saturn reprezentuje władzę, struktury, systemy polityczne, porządek społeczny, „stary reżim” – cokolwiek to słowo w danym momencie historii znaczy… a Pluton to śmierć i transformacja, koniec starego by z popiołów mogło się odrodzić nowe, ale też tendencje do kontroli, przemocy, nadużyć władzy. Dziś „starym reżimem” może być przede wszystkim bezduszny system ekonomiczny, który zmierza do wyniszczenia planety i nas samych, który jest częścią kultury nadużywania siebie (o której mówiliśmy z Piotrem Jör Grabowskim w tej rozmowie live). Z drugiej strony te aspekty bardzo sprzyjają „dokręcaniu śruby” przez rządzących i to też jest realnym zagrożeniem. Czym to się zakończy? Jestem zbyt cienka w uszach by wyrokować. Nawet nie chodzi o to, że wiem zbyt mało, a o to, że jestem zanurzona w naszej epoce i jak każdemu z nas tak naprawdę trudno mi sobie wyobrazić epokę, która przyjdzie… No bo pomyślcie, czy ludzie przed 1914 rokiem wyobraziliby sobie taki świat jaki nastał po IWŚ? Czy ludzie w Polsce pod koniec IIWŚ wyobraziliby sobie, jak będzie wyglądać życie już nie długo, we wczesnym PRL-u i że niedługo będą latać na księżyc? Czy my przed stanem wojennym wyobrazilibyśmy sobie jak potoczą się wydarzenia po śmierci Breżniewa? Oczywiście zawsze znajdą się tacy geniusze, co po fakcie będą twierdzić, że oni to wszystko wiedzieli, wszak to było oczywiste ;) Kiedy jednak dzieje się czas burzliwych zmian, można mieć co najwyżej przebłyski czy nadzieje, ale zmianie ulega również nasza kolektywna świadomość – i dopiero z nową świadomością będziemy mogli zrozumieć tę zmianę i nową epokę. To co dziś może wnieść astrologia, to informacje o tym kiedy będą kolejne odsłony tej zmiany i jakie archetypy będą przy tych przemianach pracować. Pokrótce opiszę harmonogram wydarzeń, zaś o tym jak pracują archetypy Saturna i Plutona pisałam więcej tutaj i może jeszcze to rozwinę w przyszłym tekście (zwłaszcza, że warto by dodać do analizy archetyp Jowisza ;) ).
Jaki będzie dalszy rozwój sytuacji?
- Resztę marca mamy gorącą – i to bardzo. Początek epidemii w Europie przypadł jeszcze na Słońce w Rybach, końcówkę retrogradacji Merkurego w tym znaku i w Wodniku… wszystko docierało do nas jak przez mgłę, dużo niejasności, zaprzeczeń, opóźniony zapłon, a w końcu po wyjściu Merkurego z retro pozytywne poruszenie społeczne w duchu wspólnoty (Merkury w Wodniku). Niestety przed nami przejście Słońca do ognistego Barana i co dużo istotniejsze bardzo nerwowe aspekty Marsa, który dołączy do zgromadzenia planet w Koziorożcu i najpierw (już 20.03) połączy się z Jowiszem, potem z Plutonem (23.03) i z Saturnem (31.03), mocny też będzie czas nowiu w Baranie (24.03) – o czym też jeszcze będę pisać. To co nam w tym okresie grozi to różnego rodzaju zamieszki, protesty, a nawet przemoc. Nie wiem czy ten scenariusz się zrealizuje, a tym bardziej nie wiem gdzie – być może daleko od nas, ale wbrew moim zwyczajom by unikać wszelkiego zbędnego straszenia tutaj o tym piszę wprost, bo uważam, że tym razem to może być potrzebne. Energia będzie przez końcówkę marca taka, że bardzo ciężko może nam być wytrzymać w domu, frustracja będzie narastać i niektórzy mogą zacząć robić coś głupiego – wiedząc o tym możesz się przygotować na to i zawczasu zadbać o opcje by tą energię „skanalizować”, czyli ukierunkować na coś potrzebnego i sensownego zamiast na impulsywne i ryzykowne reakcje. Ważny będzie ruch! Można ćwiczyć coś w domu, zrobić sobie domową siłownię, przygotować coś jako worek treningowy, albo też opracować możliwie bezpieczne trasy do biegania, jeśli wiemy, że tak nie damy rady. Ważne też by nauczyć się konstruktywnie wyrażać złość, by unikać tego co nas nakręca i po prostu pamiętać, że to taki czas i to minie, tydzień dwa i już powinno być spokojniej ;) Najlepsze jest jednak znalezienie sobie jakiegoś celu do działania wymagającego odwagi, bezpośredniości, siły przebicia i dużej ilości energii. Myślę, że obserwując rozwój wypadków i nastroje w społeczeństwie będziemy w ramach naszego projektu Emocni proponować nieodpłatne narzędzia, publikować teksty lub organizować live’y by mówić jak sobie z tym napięciem radzić i jak obejmować pojawiające się emocje – możecie nas śledzić tutaj.
- Nadal jeszcze w marcu – 22 marca Saturn przejdzie na parę miesięcy do znaku Wodnika. Będę jeszcze o tym pisać, na ten moment widzę to jako przejście na poziom wspólnoty i rewizja tego na ile potrafimy razem współdziałać (co już zaczyna być widoczne). Ideały wolności, równości, braterstwa/siostrzeństwa będą przez nadchodzące ok. dwa lata bardzo ważne i weryfikowane jednocześnie. Powinno to też dać nam nieco oddechu, choć jednak biorąc pod uwagę powyższy punkt to raczej dopiero w kwietniu ;)
- Pierwsza połowa kwietnia to jednak nadal czas bardzo intensywny. 5 kwietnia będziemy mieli kulminację koniunkcji Jowisza z Plutonem. Oznacza to, że do gry wchodzi nasz trzeci wielki gracz. Jowisz uważany jest za benefika, czyli dobroczyńcę, planetę szczęścia i rozwoju etc… jednak nie liczyłabym tutaj na zbyt wiele ;) Niestety jedną z jego głównych cech jest do, że rozdyma wszystko co można rozdąć, powiększa to co już jest wielkie, sprzyja ekspansji… niestety prawdopodobnie w tym przypadku ekspansji koronawirusa, a także „wirusów” w postaci fakenewsów, równych dziwnych teorii i pomysłów na to kto jest winny, ale może też i transformacyjnych idei . Z pozytywnej strony może to też być czas ważnych odkryć naukowych w tym temacie – może nawet uda się w tym czasie opracować pierwszą formę terapii? Czas sprzyjający poszerzaniu wiedzy, lepszego rozumienia tego z czym mamy do czynienia – i to nie tylko na poziomie biologicznym, ale też społecznym czy ekonomicznym. Czas, który przeorze nasz światopogląd, nasze religie, nasze wierzenia… ale może też będzie zarzewiem nowych. Koniunkcja Jowisza i Plutona jeszcze powtórzy się dwukrotnie: na przełomie czerwca i lipca (kulminacja 30.06), oraz w listopadzie (kulminacja 12.11.) otwierając nowe przestrzenie w tych tematach.
- Pod koniec kwietnia (25.04) Pluton wejdzie w retrogradację, zaś w maju to samo uczynią najpierw Saturn (11.05), potem Jowisz (14.05). O ile same okresy znamy kierunku (parę dni przed i po wymienionych datach) mogą być ciężkawe, to generalnie mam nadzieję, że retrogradacja akurat w tym głównym temacie będzie nam sprzyjać – jako czas przyhamowania ekspansji wirusa. Może się łudzę, ale tak to czuję ;) Na wiosnę jeszcze tylko czas przełomu czerwca i lipca może być gorący (patrz poprzedni punkt), ale już lato wydaje się czasem spokojniejszym. 2 lipca Saturn wróci do znaku Koziorożca co pewnie będzie czasem kiedy gospodarka i polityka będą w centrum uwagi wypychając tematy wspólnotowe i myślenie bardziej progresywne, które pojawić się mogło na wiosnę – możemy odczuć to jako próbę powrotu na stare tory, do rzeczywistości jaką znaliśmy… tylko czy to tak naprawdę będzie możliwe? ;) Uruchomione zmiany społeczne już nie dadzą się odwrócić, choć może nam się przez chwilę wydawać, że tak. Stawiam na to, że do tego czasu uda nam się opanować sytuację z wirusem, może nawet już w maju… przynajmniej do czasu.
- [EDIT 13.05.20] obserwując rozwój zdarzeń i aspekty na niebie jednak trochę zejdę z optymizmu i dodam alternatywną interpretację powrotu Saturna do Koziorożca na początku lipca. Poza wspomnianym wyżej wyjaśnieniem, że będzie to czas próby powrotu do starego porządku i paradygmatu, tutaj podejrzewam, że będzie to też konieczność powrotu do rygoru z początku pandemii (czyli sprzed 22 marca). Saturn w Wodniku przeniósł akcent z procedur, odpowiedzialności i myślenia długofalowego na intelekt, dywagacje, oraz temat wolności. Z jednej strony robi to dobrą robotę bo pomaga nam demontować nieprzystające już do rzeczywistości i szkodliwe mity, w których żyliśmy dotąd. Spojrzeć z dystansu na nasze przekonania, szukać nowych rozwiązań, wspólnot i narracji. Z drugiej rozluźnienie dyscypliny i wodnikowy optymizm przełożyły się na ciągły wzrost zachorowań i nadmiernie optymistyczne szacunki. Podejrzewam, że powrót Saturna do Koziorożca na początku lipca przyniesie weryfikację i niezbyt miłe konsekwencje wszędzie tam, gdzie zabrakło rozsądku i myślenia perspektywicznego. Czas od lipca do grudnia prawdopodobnie będzie też okresem odczuwania konsekwencji ekonomicznych tego co się dzieje, kolejnym powrotem na ziemię, do spraw podstawowych. Tego właśnie uczy nas zarówno Saturn, jak i Jowisz w Koziorożcu - realizmu, odpowiedzialności, szacowania ryzyka i długoterminowego planowania, a wszędzie tak gdzie działaliśmy na "hurra!" lub na "jakoś to będzie", ta druga połowa roku przyniesie weryfikację (o ile oczywiście już pierwsza nie przyniosła ;) ).
- [EDIT cd] Tak jak wspomniałam czerwiec przyniesie kolejny ważny moment toczącego się procesu, istotne rzeczy nie tylko jeśli chodzi o temat epidemii, ale też w sprawach politycznych, prawnych i ideowych będzie niosła druga koniunkcja Jowisza i Plutona (kulminacja 30.06, odczuwalna ok tydzień przed i po tej dacie). Dla przypomnienia w Polsce pierwsza koniunkcja tych planet (kulminacja 5.04) przyniosła ustawę o wyborach korespondencyjnych, dymisję Gowina (6.04), oraz powrót tematu zaostrzenia ustawy aborcyjnej i początek protestów, zaś na świecie również 6 kwietnia Boris Johnson trafił na oddział intensywnej terapii (co bardziej przemawia do wyobraźni niż to, że parę dni wcześniej odnotowano milion zakażeń na świecie). Wyraźnie więc były to wydarzenia w jakiś sensie "pikowe" i podobnych możemy się spodziewać w czerwcu. Dodatkowo wydarzenia ubarwi obrączkowe zaćmienie Słońca niemal dokładnie w czas letniego Przesilenia - 21 czerwca! Będę o tym pisać we właściwym czasie, teraz tylko zaznaczę, że to czas kiedy łatwo o złe decyzje i zaćmienie perspektywy, warto więc mieć to na względzie (oczywiście zaćmienia mają też swoje dobre strony i nów w Raku z zaćmieniem będzie służył głębokim transformacjom, ale w tym opisie skupiam się na tym co globalne i polityczne, a tu już mniej czuję optymizmu ;) ). [koniec EDIT ;) ]
- [EDIT 2 - druga koniunkcja Jowisza i Plutona na końcówce czerwca i początku lipca przyniosła kolejną kampanię prezydencką i kolejny temat polaryzujący ideologicznie: LGBT. Teraz (końcówka października) też już czuć te klimaty, wrócił temat aborcji z czasu pierwszej koniunkcji, choć w nowej odsłonie]
- Do czasu bo czeka nas jeszcze ostatni rozdział tego procesu zmian późną jesienią. Najpierw w listopadzie będzie miało miejsce ostatnie spotkanie Jowisza i Plutona (patrz wyżej), potem zaś Jowisz spotka się z Saturnem – z kulminacją w samo zimowe przesilenie 21.12! 17 grudnia też Saturn wejdzie ostatecznie do znaku Wodnika. Trochę jak data początku nowej epoki, tylko co to będzie za epoka? :) Nie wykluczam, że możemy wtedy doświadczyć powrotu epidemii na jakąś skalę, choć pewnie będą już gotowe szczepionki i sytuację da się szybko opanować. Bardziej możliwe jest to, że wtedy poczujemy pełniej konsekwencje tego co się zadziało, że będzie to czas zmian społecznych uruchomionych przez te procesy, ruchu ku nowemu, czymkolwiek to nowe będzie.
Wszystkie te punkty będę jeszcze rozwijać. Będę też jeszcze pisać o tym jak te zmiany będą się realizować w perspektywie indywidualnej, jak pracować z energią tych zmian, na co zwrócić uwagę etc. Kolejny tekst na ten temat najpóźniej za tydzień. Więcej informacji w newsletterze.
Trzymajcie się ciepło w tym czasie wiatru zmian i dbajcie o siebie nawzajem! <3