Kiedy coś od siebie odpycham nie mogę w tym samym czasie czegoś innego przyjmować. Przyjmowanie nie może być wybiórcze, tak samo jak czucie. Gdy jestem w ruchu odpychania, w reakcji na NIE, obejmuje to różne sfery, także te, których intencjonalnie „nie mamy na myśli”. Bycie na NIE rozlewa nam się po wszystkim i jesteśmy jak zmęczone małe dziecko, które staje się marudne. Nic nas nie cieszy, drażnią nas drobiazgi, nic się nie chce…. Czasem to tak samo jak u dzieci reakcja na zmęczenie i wystarczy kopsnąć się do łóżka by świat odzyskał barwy ;) Odpuścić sobie na chwilę i poczekać aż siły nam „same” się zregenerują. Inaczej nasze NIE rośnie, pęcznieje i nadyma się… :) Czasem odpoczynek nie wystarczy lub nie jest możliwy w takim wymiarze jak potrzebujemy. Czasem chodzi o coś innego – nasze NIE pojawiło się w reakcji na konkretną sytuację, zachowanie jakiejś osoby, nasze własne decyzje, koncepcje czy obowiązki. Co wtedy?
Po pierwsze przyjąć to, że to NIE w nas jest. Odłożyć na bok wszystkie przekonania, że tego NIE z jakiegoś powodu nie powinno tu być. Wszystkie pokusy by je jakąś magiczną techniką zamienić na TAK. Odpuścić sobie całe to siłowanie się z naszym NIE, bo kiedy próbujemy NIE zamienić na TAK to tym samym sami naruszamy własne granice i zapraszamy również innych do tego. Chodzi tylko o to by mieć świadomość tego co się w nas dzieje, by pozwolić sobie to poczuć i zobaczyć skąd to NIE wypływa.
Kiedy ostatnio byłeś ze swoim NIE? Kiedy przyjęłaś je w pełni? Pozwoliłeś je sobie czuć? Pozwoliłaś sobie być „Tą na NIE”? Na NIE w sprawie pracy, obowiązków, spotkania z lubianą lub mniej lubianą osobą? Oczywiście, często bywamy na NIE, ale jak często pozwalamy sobie to poczuć w ciele? Zazwyczaj albo z tym walczymy próbując nie zamienić na TAK, albo tkwimy w ocenianiu siebie z tego powodu i myśleniu o tym jak być powinno...w odrzucaniu siebie za to NIE…. Czasem natomiast wykrzykujemy to NIE światu, szybko stawiamy granicę i odchodzimy w swoją stronę… nadal czując NIE w ciele, ale uciekając przed nim, wciąż tak naprawdę nie przyjmując go do końca. I nadal się złościmy: nas tych coby chcieli byśmy byli na TAK, na to jak jak ten świat wygląda, jacy są ludzie i na siebie, że znów się znaleźliśmy w takiej sytuacji i że może nie zareagowaliśmy do końca tak jakbyśmy chcieli…
To co pomaga to zatrzymanie się na chwilę i pobycie z tymi uczuciami, z odczuciami w ciele, które towarzyszą temu naszemu NIE, może z krzykiem, a może z tupnięciem, ale potem znów w ciszy swego serca, w odczuwaniu co tak naprawdę się dzieje, o czym nam mówi nasze ciało, co tak naprawdę nas zatrzymuje czy odpycha…. Słuchamy spokojnie i bez ocen, jak opowieści dziecka, które czegoś przykrego doświadczyło na podwórku, ale trudno mu to nam przekazać… słuchamy, jesteśmy z nim w tym z akceptacją. Decyzję podejmiemy później, na razie czas na to by wysłuchać naszego własnego NIE i przyjąć informacje, które z tego dla nas płyną. Wysłuchiwane NIE przystaje się tak rozlewać po wszystkim i powoli odkrywamy, że to może nie jest tak, że mamy dość absolutnie wszystkiego ;) Zaczynamy łapać co wywołuje naszą reakcję, zwłaszcza jeśli uczymy się obserwować siebie i widzieć kiedy mamy w sobie otwartość, a kiedy się zamykamy czy wycofujemy. Gdy godzimy się na własne NIE, łatwiej nam je wypowiedzieć w przytomny sposób światu, łatwiej też nam przyjąć czyjeś NIE na nasze NIE ;) A na koniec łatwiej nam poczuć z powrotem TAK na świat i życie… kiedy mamy TAK także na swoje NIE :)
Po pierwsze przyjąć to, że to NIE w nas jest. Odłożyć na bok wszystkie przekonania, że tego NIE z jakiegoś powodu nie powinno tu być. Wszystkie pokusy by je jakąś magiczną techniką zamienić na TAK. Odpuścić sobie całe to siłowanie się z naszym NIE, bo kiedy próbujemy NIE zamienić na TAK to tym samym sami naruszamy własne granice i zapraszamy również innych do tego. Chodzi tylko o to by mieć świadomość tego co się w nas dzieje, by pozwolić sobie to poczuć i zobaczyć skąd to NIE wypływa.
Kiedy ostatnio byłeś ze swoim NIE? Kiedy przyjęłaś je w pełni? Pozwoliłeś je sobie czuć? Pozwoliłaś sobie być „Tą na NIE”? Na NIE w sprawie pracy, obowiązków, spotkania z lubianą lub mniej lubianą osobą? Oczywiście, często bywamy na NIE, ale jak często pozwalamy sobie to poczuć w ciele? Zazwyczaj albo z tym walczymy próbując nie zamienić na TAK, albo tkwimy w ocenianiu siebie z tego powodu i myśleniu o tym jak być powinno...w odrzucaniu siebie za to NIE…. Czasem natomiast wykrzykujemy to NIE światu, szybko stawiamy granicę i odchodzimy w swoją stronę… nadal czując NIE w ciele, ale uciekając przed nim, wciąż tak naprawdę nie przyjmując go do końca. I nadal się złościmy: nas tych coby chcieli byśmy byli na TAK, na to jak jak ten świat wygląda, jacy są ludzie i na siebie, że znów się znaleźliśmy w takiej sytuacji i że może nie zareagowaliśmy do końca tak jakbyśmy chcieli…
To co pomaga to zatrzymanie się na chwilę i pobycie z tymi uczuciami, z odczuciami w ciele, które towarzyszą temu naszemu NIE, może z krzykiem, a może z tupnięciem, ale potem znów w ciszy swego serca, w odczuwaniu co tak naprawdę się dzieje, o czym nam mówi nasze ciało, co tak naprawdę nas zatrzymuje czy odpycha…. Słuchamy spokojnie i bez ocen, jak opowieści dziecka, które czegoś przykrego doświadczyło na podwórku, ale trudno mu to nam przekazać… słuchamy, jesteśmy z nim w tym z akceptacją. Decyzję podejmiemy później, na razie czas na to by wysłuchać naszego własnego NIE i przyjąć informacje, które z tego dla nas płyną. Wysłuchiwane NIE przystaje się tak rozlewać po wszystkim i powoli odkrywamy, że to może nie jest tak, że mamy dość absolutnie wszystkiego ;) Zaczynamy łapać co wywołuje naszą reakcję, zwłaszcza jeśli uczymy się obserwować siebie i widzieć kiedy mamy w sobie otwartość, a kiedy się zamykamy czy wycofujemy. Gdy godzimy się na własne NIE, łatwiej nam je wypowiedzieć w przytomny sposób światu, łatwiej też nam przyjąć czyjeś NIE na nasze NIE ;) A na koniec łatwiej nam poczuć z powrotem TAK na świat i życie… kiedy mamy TAK także na swoje NIE :)
Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz tutaj.