piątek, 28 lutego 2020

Konsumpcjonizm w naszych głowach



Plastikowe siatki, podobnie jak słomki stały się pewnym eko-fetyszem. Czymś względnie prostym do redukcji, a jednocześnie bardzo widocznym, za co możemy łoić naszych nie tak bardzo "eko" znajomych (a częściej nie-znajomych na fb czy insta ;) ). Jasne śmieci jest za dużo i ograniczanie zużycia plastiku jest bardzo ważne, ale nie wystarczające. Pomijając ogrom rzeczy, które trzeba zrobić na poziomie rządowym (czytaj: wybory!) oraz globalnym, do nas należy zmiana dużo poważniejsza niż tylko ograniczenie foliówek, czy nawet zmiana diety (skądinąd bardzo potrzebna). Chodzi o zmianę świadomości i o odrzucenie myślenia konsumpcyjnego. Dla tych co lubią życie w świecie spisków i „Onych”: tak mówię o tym co złe korporacje pracowicie nam wbijają do głowy by zwiększyć własne zyski. Dla tych, którzy wolą dostrzegać własną odpowiedzialność za swoje zachowanie i nie potrzebują żadnych złowieszczych „Onych”, na których można zwalić winę: czas przestać być rozkapryszonym dzieciakiem w supermarkecie świata, który ciągle tylko wymyśla czego jeszcze chce i nie liczy się z kosztami.


Tak właśnie działamy. Przeglądając fejsa wpadamy na reklamę jakiegoś ciucha, który nam się podoba – ja chcę! Reklama fajnego samochodu – ja chcę! Wyjazd w ciekawe miejsce – ja chcę! Promocja na jakieś zabawne gadżety – ja chcę! Wydaje nam się, że jesteśmy dorośli, bo sami płacimy swoje rachunki, więc jeżeli nas stać na te kolejne ciuchy, kosmetyki, zabaweczki, rozrywki to ok. Jak nie to polujemy na promocje i łapiemy się na przyjemność „polowania” kupując to co tanie choć nawet nie budzi w nas samo w sobie większego „ja chcę!”. W każdym razie kupujemy coś nieustająco, rzeczy drobne, rzeczy przecenione, rzeczy luksusowe, rzeczy częściowo potrzebne i rzeczy całkiem niepotrzebne. Korporacje oczywiście korzystają z naszej niedojrzałości podsuwając nam niezliczone ilości „okazji” i sprawnie wywołując w nas kolejne „ja chcę!”. Istotą jest jednak to, że tak naprawdę nie potrzebujemy zdecydowanej większości tych rzeczy. I tak zazwyczaj chodzimy w paru ciuchach na krzyż, używamy tylko tych paru kosmetyków, które lubimy, jesteśmy w stanie zjeść tylko określoną ilość pożywienia (a jak nie – to mamy problem) etc. Reszta się zwyczajnie marnuje, w towarzystwie tych wszystkich kompletnie zbędnych i zazwyczaj chińskich gadżetów, które kupiliśmy pod wpływem chwili i tylko nam miejsce zabierają, aż do chwili gdy wylądują na rosnących wysypiskach.


Moim zdaniem najważniejszym krokiem dla nas, tzw. konsumentów jest wyjście z myślenia, że skoro pojawia się coś czego chcę i stać mnie na to, to kupuję. Takie dziecinne myślenie doprowadziło nas do miejsca, gdzie nie tylko toniemy jako ludzkość w śmieciach, ale też marnujemy ogromne ilości zasobów na produkcję i transport rzeczy, typu zabawna figurka czy gadżeciarski kubek, sukieneczka, którą założę raz, coraz to nowy model telewizora lub samochodu podczas gdy poprzedni wciąż jest na chodzie, czy też tony przecenionego żarcia, którego nie damy rady zjeść. Musimy w końcu dorosnąć, zobaczyć, że koszty są nie tylko po naszej stronie i zacząć zadawać sobie pytanie o to czy faktycznie potrzebujemy każdej kolejnej rzeczy. A także nauczyć się jak cieszyć się życiem bez „nagradzania się” kolejnymi zakupami, przyjemnostkami za pieniądze. Odrzucić slogany, że kupuję bo „jestem tego warta”, bo „stać mnie”, bo „zasłużyłam sobie”, czy bo „muszę się jakoś pocieszyć”. Dawno już stwierdzono, że zakupy jako gratyfikacja czy pociecha działają wręcz absurdalnie krótko, jeśli w ogóle, na nasze poczucie szczęścia (szybki zastrzyk dopaminy, który się kończy, gdy już mamy rzecz w kieszeni). Zazwyczaj jest to po prostu kolejne uzależnienie, takie które zazwyczaj nie grozi nam degradacją społeczną, o ile kupujemy rzeczy w miarę w granicach naszych możliwości, nie zadłużając się przesadnie. Ale jednocześnie grozi degradacją całej planety jak żadne inne nasze ludzkie uzależnienie. Dlatego nie wystarczy, że będziemy kontynuować nasze zakupowe haule i drobne „przyjemnostki” pamiętając by kupować w miarę możliwości rzeczy z napisem „eko” oraz pakować je do wielorazowych siatek. Potrzebujemy przestać kupować to wszystko czego nie potrzebujemy. Potrzebujemy wypracować sobie obojętność na otaczające nas pokusy i zobaczyć czego naprawdę potrzebujemy do szczęścia a co jest tylko ersatzem. Potrzebujemy nauczyć się cieszyć się życiem bez kupowania czegokolwiek. Codziennością, obecnością bliskich, pięknem przyrody (póki jest!), pięknem muzyki itp.. Potrzebujemy dorosnąć, wyjść z roli dzieciaka w supermarkecie pełnym rzeczy do kupienia i znaleźć inny styl życia, w którym ważniejsze jest cieszenie się tym co mamy niż pomnażanie posiadania, czy kupowanie nowych wrażeń. A może wystarczy po prostu odkryć go na nowo?



Szerzej na temat globalnego konsumpcyjnego świata, mechanizmów jakie nas doprowadziły do miejsca, gdzie sztucznie generowane pragnienia są ważniejsze od naszych potrzeb i jakie to wszystko niesie ze sobą koszty dla środowiska mówi Kaja w filmiku z kanału Globstory. Polecam :)