piątek, 20 czerwca 2014

O depresji, czyli kiedy nieprzeżyte emocje stają się ciężarem

Artykuł z 2014 roku. 




Zawsze miałam poczucie, że we wspieraniu osób z depresją za dużo jest słów, a za mało czucia. Także wtedy, kiedy sama na nią cierpiałam – omówienie tego dlaczego, po co, czy mam rację czy nie w moim czarnym postrzeganiu siebie i świata, wydawało się „pomagającym” ważniejsze niż zrobienie mi miejsca na to, bym czuła to, co czuję. Tak długo, jak społeczeństwo nie będzie robiło miejsca na odczuwanie i wyrażanie tego co czujemy, tak długo będziemy „walczyć z depresją”. 

***
W cyklu „Pochwała receptywności” piszę dużo o znaczeniu odczuwania, które jest nie mniej ważnym źródłem informacji niż analizujący fakty intelekt. Czucie, czyli zarówno nasze emocje, jak informacje czuciowe pochodzące od naszego ciała (receptywność) dają nam wgląd w to, czego umysł nie widzi: w nasze wnętrze. Dzięki nim możemy się dowiedzieć czego potrzebujemy, co jest dla nas dobre, a co nie, jak się czujemy w danym otoczeniu i w kontakcie z konkretnym człowiekiem. Uwzględnienie tych informacji jest kluczowe, jeżeli chcemy czuć się dobrze i podejmować decyzje, które nie będą dla nas nadużyciem. Intelekt zbierając informacje przez najczęściej używane zmysły, czyli wzrok i słuch, i analizując je dodaje informacje ze świata, również ważne, lecz często przeceniane przy podejmowaniu decyzji. Potrzebujemy połączenia, równowagi pomiędzy czuciem a myśleniem, uznania zarówno dla rzeczywistości zewnętrznej, jak i wewnętrznej.

Otworzenie się na pełne odczuwanie oferuje jednak dużo więcej niż dostęp do informacji „z wewnątrz” - daje głębokie poczucie sensu życia i szczęśliwości tu i teraz. Nawet jeżeli po drodze musimy poczuć to co nieprzyjemne, to tylko przeżycie tego co boli uwolni nas od traum i pozwoli odzyskać radość odczuwania. Receptywność jest niewyczerpanym źródłem inspiracji, pomysłów, wizji. Jeżeli czujesz się wypalony/a, nie wiesz co robić w życiu, nie masz na nic ochoty, nie widzisz głębszego sensu… to wszystko najprawdopodobniej oznacza, że niewiele czasu poświęcasz na odczuwanie.

***

Ok, piszę to wszystko, by wyjaśnić moją perspektywę, ale jak to się ma do depresji?? Ci z was, którzy znają osoby depresyjne, mogą pomyśleć, że to co piszę to bzdura, bo te osoby „nic nie robią tylko przeżywają”. Jeżeli sam/a masz doświadczenia depresyjne, również możesz pomyśleć, że lepiej już nic nie czuć. Łatwo jednak pomylić depresyjność z odczuwaniem. Istotą depresyjności nie jest to, że czujesz np. smutek, ale to, że zaczynasz sobie tłumaczyć to, co się z Tobą dzieje i że wpadasz w pętlę negatywnych myśli: „Jestem beznadziejny, nic nie potrafię, zawsze to samo, nigdy nic dobrego mnie nie spotka...” I tak dalej, i tak dalej… Każdy pewnie nie raz doświadczył tego mechanizmu, który zaczyna się od pozornie błahego lecz przykrego dla nas wydarzenia. Pojawiają się związane z nim emocje i natychmiast uruchamia się ciąg negatywnych myśli o sobie i życiu, które skończyć się mogą nawet na pragnieniu śmierci. Osoby z depresją doszły w tym tak daleko, że często już nie pamiętają, gdzie to się zaczęło, poczucie niemocy ogarnia wszystko, nie ma już uczuć a i myśli coraz mniej. To wszystko jednak wypływa z umysłu!

Zajmując się „dokopywaniem sobie” często uciekamy od emocji, które się w nas pojawiły i zamiast je w pełni poczuć zatapiamy się w czarną chmurę beznadziei, która tak naprawdę jest zasłoną dymną. Im bardziej nas boli, tym więcej czarnej chmury beznadziei potrzebujemy by nic nie czuć. I paradoksalnie cali jesteśmy w czuciu beznadziei. Tyle, że ona – jak się jej głębiej przyjrzeć – nie ma treści. Jest emocjonalnie pusta. A jednocześnie wciąga jak ruchome piaski… Dlatego jedyne co można zrobić, by wyjść z tego stanu, to zatrzymać umysł, a przynajmniej przestać się koncentrować na tym, co z siebie wypluwa i wejść w czyste odczuwanie ciała i emocji. Pełne przeżycie tego co nas zraniło jest oczyszczające, łzy i krzyk są oczyszczeniem. 



***
To co napisałam, pochodzi z moich doświadczeń. Wiele lat temu przeszłam przez depresję i w ciągu ostatnich lat niejednokrotnie łapałam się na wchodzeniu w depresyjny wzorzec myślowy, który uruchamiał się przy pierwszym lepszym niepowodzeniu, krytyce czy trudniejszych emocjach. Gdy pojawia mi się to myślenie, przyglądam mu się, ale już w nie nie wierzę. Traktuję je jak część siebie, która próbuje przejąć kontrolę – moje pragnienie śmierci. Wiem, że pragnienie śmierci jest tak naprawdę pragnieniem głębokiej zmiany, które blokujemy tak, że możemy je zobaczyć tylko w skrajnej formie. Czasem łatwiej nam wyobrazić sobie "rozwiązanie ostateczne" niż siebie mówiącego bliskim: nic więcej dla Was nie zrobię, chcę robić swoje! Szamani natomiast widzą w chorobach psychicznych proces narodzin Uzdrowiciela. Nawet jeżeli dotyczy to bardziej tego, co zachodnia kultura nazywa „psychozami”, to każda choroba jest wezwaniem do samouzdrowienia, do przywrócenia równowagi w naszym życiu. Kiedy nie przyjmujemy informacji jakie płyną z naszego ciała, z serca, a czasem z czucia rozszerzonego na to co nas otacza i na cały świat (zwanego czasem intuicją, współodczuwaniem, czasem wizjami lub halucynacjami, czasem jeszcze inaczej) zamykamy się na to, co jest naszym uzdrowieniem.

Mocny i wciągający przykład na to, jak odcięcie od uczuć i popadnięcie w depresję wygląda w życiu, znajdziesz w komiksowej formie tutaj. Poza grozą bycia osobą w depresji wśród „osób, które czują” pokazuje on drogę uzdrowienia poprzez uwolnienie emocji i zresetowanie umysłu, nawet jeżeli pozornie nie ma to żadnego sensu. 

Na koniec - depresja, to stan zamrożenia, w którym zwyczajnie nie mamy dostępu do pełni naszych zasobów, szczególnie tych intelektualnych, do energii, motywacji etc.  Dlatego poradzenie sobie z nią samodzielnie jest często zbyt trudne. Jeśli tak jest to szukanie rozwiązań na własną rękę, zwłaszcza alternatywnych, może okazać się zbyt ryzykowne - zwyczajnie trudno nam zauważyć kiedy nadużywamy siebie i kiedy ktoś inny nas nadużywa.  Dlatego warto skorzystać ze wsparcia profesjonalistów: psychoterapeutów, psychiatrów, osób które mają wiedzę i doświadczenie w tym bardzo delikatnym temacie. Spotkanie z tym co ukrywa się pod "chmurą beznadziei" jest dużo łatwiejsze, gdy ktoś przy nas jest i nas wspiera, dlatego warto poszukać kogoś przy kim czujemy się bezpiecznie i kto nas przez tą drogę poprowadzi.  



Tekst niemal antyczny dla mnie, choć myślę, że nadal wartościowy. Już prawie nie pamiętam jak to było doświadczać tych destrukcyjnych wzorców myślowych, tych pętli samokrytyki, tej nienawiści do siebie... Można z tego wyjść, można o tym zapomnieć, można obejmować siebie z czułością i zrozumieniem niezależnie od tego jak bardzo w czymś daliśmy ciała. Im częściej świadomie zmieniamy samo-odrzucenie we współczucie dla siebie, tym bardziej nam to wchodzi w krew i w pewnym momencie już nawet nie musimy o tym pamiętać. Tego życzę wszystkim co przez to przechodzą <3 



O depresji i powiązanych tematach pisałam też:
  • O autodestrukcji i pragnieniu śmierci - tutaj
  • Co astrologia może zaoferować osobom w depresji? - tutaj
  • wiersz o przechodzeniu przez Ciemność - tutaj
  • O znaczeniu tego, w jaki sposób mówimy do samych siebie, czyli trochę o mojej ścieżce wychodzenia z dokopywania sobie, przeczytacie w tekście "Jak być pewnym siebie i nie zwariować?"


Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz tutaj.

 Przeczytaj  tekst o zasadach kopiowania, zanim wykorzystasz ten materiał.

3 komentarze:

  1. Praktyka tantry pozwala na lepsze poznanie samego siebie, co może być bardzo pomocne przy schorzeniach takich jak na przykład depresja. Można też wybrać się na warsztaty z tantry aby lepiej zapoznać się z ta techniką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu również zmagałam się z podobnymi problemami ale na całe szczęście udało mi się z nich wyjść. Bardzo chwalę sobie współpracę z https://psycholog-ms.pl/zakres-pomocy/ i wiem jak istotną sprawą to jest.

    OdpowiedzUsuń