obfitość Lakshmi |
Na temat przyciągania pieniędzy istnieje wiele koncepcji: od praktyk czysto duchowych i afirmacyjnych, do rozsądnego zarządzania tymi pieniędzmi, które mamy. Z pewnością jeżeli problemy z pieniędzmi stanowią powtarzający się wzorzec w naszym życiu, to przyglądanie się temu tylko z jednej strony nie wystarczy. Same afirmacje nie zadziałają, jeżeli nie przejmiemy odpowiedzialności za swoje finanse, a wypruwanie sobie żył by zarobić więcej, nie pomoże jeżeli mamy w głowie mocno utrwalony przekaz, że pieniędzy nigdy nie ma wystarczająco dużo lub że nie jestem warta tego by zarabiać dużo. Poniżej opisuję pięć kroków do obfitości i różne perspektywy z których można patrzeć na ten sam problem. Nie jest to żaden "magiczny program", po którym ktoś Ci zagwarantuje sukces, a bardziej opis mojej drogi i usystematyzowanie tego co na niej rozpoznałam. Jedne punkty mogą Cię dotyczyć bardziej, inne mniej, choć zachęcam do uważnego przymierzenia do siebie każdej z tych pięciu perspektyw. Lista z pewnością nie jest wyczerpująca, za to może być dobra jako pewna "checklista" na start ;)
Pięć kroków do obfitości:
1.
Co myślisz o pieniądzach w ogóle? Czy je lubisz czy
może uważasz za zło konieczne lub wręcz za coś obrzydliwego? Czy doceniasz je
za to czym są – formą energii, krążącą w wymianie między ludźmi? Pieniędzmi
możesz wesprzeć tych wytwórców, artystów, sprzedawców, których lubisz i cenisz,
możesz je podarować potrzebującym, albo użyć do realizacji swoich marzeń. To,
że w świecie istnieją blokady w przepływie tej energii, że jedni zatrzymują jej
przepływ gromadząc zasoby tylko dla siebie, a inni rozrzutnie i bezmyślnie
wyrzucając je do śmieci nie oznacza, że sama ta energia jest czymś złym.
Pieniądze są formą wdzięczności od świata za to co robimy. Odpowiedzią na to co
z siebie dajemy. Nie lubienie ich jest więc niewdzięcznością wobec wdzięczności
;) Wyobraź sobie artystę, który kręci nosem na aplauz publiczności, bo jest nie
taki jaki powinien, a powinien być większy… Lub kłaniającego się z niechęcią w
przekonaniu, że przyjmowanie dowodów uznania to coś co mu nie przystoi… Taki
artysta może i będzie miał wielki talent, ale sukcesu prawdopodobnie nie
osiągnie. A ludzie którzy nie lubią pieniędzy rzadko je zarabiają ;)
2.
Jak czujesz się gdy przyjmujesz pieniądze za swoją
pracę? Nie chodzi tu o otrzymanie przelewu, ale o otrzymanie gotówki do ręki
(niekoniecznie od pracodawcy, równie dobrze np. gotówki od współpasażera
oddającego nam pieniądze za benzynę) – jakie to uczucie? Być może jest w tym
jakieś zażenowanie, chęć czy tylko mikrotendencja do tego by odmówić przyjęcia,
powiedzenia „nie trzeba”, wstydu, że bierzemy „tak dużo”? Wszystko to łączy się
z
tematem poczucia niezasługiwania na pieniądze, a co za tym idzie niezasługiwania na dobro płynące ze świata. Jeśli mamy głęboko zakorzenione przekonanie, że nie zasługujemy na bogactwo, czy chociażby na godne życie, to niewielka jest szansa, że nam ono się przydarzy. Będziemy dbać o to by dostawać tylko tyle na ile w naszym poczuciu „zasługujemy”, by uniknąć dyskomfortu związanego z poczuciem, że wzięliśmy coś co nie było dla nas. Podobnie jest z tematem przyjmowania pomocy, ludzie „nie zasługujący” na pieniądze dużo łatwiej dają niż przyjmują. Na szczęście wszystko to opiera się głównie na przekonaniach, więc wiele można tu zrobić chociażby poprzez powtarzanie afirmacji „zasługuję na duże pieniądze” lub poprzez wyłapywanie i zatrzymywanie myśli zakładających, że pieniądze są złe (poprzedni punkt) lub że na nie nie zasługuję. Może pomóc również celebrowanie momentu przyjęcia choćby najmniejszej kwoty, dawanie sobie prawa do tego by cieszyć się naszymi pieniędzmi, bawić się nimi jak dzieci, przeliczać ;) Czasem można nawet wypłacać otrzymaną pensję zanim się „rozejdzie” tylko po to by się w niej symbolicznie lub mniej symbolicznie potarzać ;) W ten sposób zapisujemy w ciele i w umyśle przekonanie, że życie w obfitości jest dla nas czymś naturalnym, mamy do tego prawo i że właśnie taką rzeczywistość wybieramy. Uwaga: jest to w moim przekonaniu dużo bardziej skuteczny sposób celebracji obfitości niż to co robi wielu ludzi sprawiając sobie natychmiast jakieś mniejsze lub większe przyjemności. To też jest fajna chwila, gdy czujemy że możemy sobie pozwolić na coś "wow" po wykonanej pracy i dajemy sobie jakiś mały prezent – coś dla siebie. W ten sposób jednak zapisujemy raczej skrypt pokazujący pieniądze jako coś, co trzeba szybko wydać i dość często zdarza nam się w ten sposób wydać więcej niż rozsądek by podpowiadał ;) Warto tutaj zachować uważność i równowagę pomiędzy wynagradzaniem sobie okresu pracy i inwestowaniu w odpoczynek, a zbyt szybkim przepuszczaniem pieniędzy „by poczuć, że je mamy”. Oznacza to, że zazwyczaj nie do końca sami wierzymy w to, że je mamy (patrz m.in. niezasługiwanie). Ten mechanizm zazwyczaj zakorzeniony jest więc w ambiwalentnym stosunku do pieniędzy, kiedy z jednej strony chcemy cieszyć się obfitością i korzystać z życia, a podświadomie dążymy do jak najszybszego pozbycia się tego „ciężaru” i do powrotu do stanu, który uważamy dla siebie za bardziej „naturalny”.
tematem poczucia niezasługiwania na pieniądze, a co za tym idzie niezasługiwania na dobro płynące ze świata. Jeśli mamy głęboko zakorzenione przekonanie, że nie zasługujemy na bogactwo, czy chociażby na godne życie, to niewielka jest szansa, że nam ono się przydarzy. Będziemy dbać o to by dostawać tylko tyle na ile w naszym poczuciu „zasługujemy”, by uniknąć dyskomfortu związanego z poczuciem, że wzięliśmy coś co nie było dla nas. Podobnie jest z tematem przyjmowania pomocy, ludzie „nie zasługujący” na pieniądze dużo łatwiej dają niż przyjmują. Na szczęście wszystko to opiera się głównie na przekonaniach, więc wiele można tu zrobić chociażby poprzez powtarzanie afirmacji „zasługuję na duże pieniądze” lub poprzez wyłapywanie i zatrzymywanie myśli zakładających, że pieniądze są złe (poprzedni punkt) lub że na nie nie zasługuję. Może pomóc również celebrowanie momentu przyjęcia choćby najmniejszej kwoty, dawanie sobie prawa do tego by cieszyć się naszymi pieniędzmi, bawić się nimi jak dzieci, przeliczać ;) Czasem można nawet wypłacać otrzymaną pensję zanim się „rozejdzie” tylko po to by się w niej symbolicznie lub mniej symbolicznie potarzać ;) W ten sposób zapisujemy w ciele i w umyśle przekonanie, że życie w obfitości jest dla nas czymś naturalnym, mamy do tego prawo i że właśnie taką rzeczywistość wybieramy. Uwaga: jest to w moim przekonaniu dużo bardziej skuteczny sposób celebracji obfitości niż to co robi wielu ludzi sprawiając sobie natychmiast jakieś mniejsze lub większe przyjemności. To też jest fajna chwila, gdy czujemy że możemy sobie pozwolić na coś "wow" po wykonanej pracy i dajemy sobie jakiś mały prezent – coś dla siebie. W ten sposób jednak zapisujemy raczej skrypt pokazujący pieniądze jako coś, co trzeba szybko wydać i dość często zdarza nam się w ten sposób wydać więcej niż rozsądek by podpowiadał ;) Warto tutaj zachować uważność i równowagę pomiędzy wynagradzaniem sobie okresu pracy i inwestowaniu w odpoczynek, a zbyt szybkim przepuszczaniem pieniędzy „by poczuć, że je mamy”. Oznacza to, że zazwyczaj nie do końca sami wierzymy w to, że je mamy (patrz m.in. niezasługiwanie). Ten mechanizm zazwyczaj zakorzeniony jest więc w ambiwalentnym stosunku do pieniędzy, kiedy z jednej strony chcemy cieszyć się obfitością i korzystać z życia, a podświadomie dążymy do jak najszybszego pozbycia się tego „ciężaru” i do powrotu do stanu, który uważamy dla siebie za bardziej „naturalny”.
3.
Z celebrowaniem otrzymanych pieniędzy wiąże się kolejny
punkt – poświęcenie im uwagi. Jak wiele uwagi poświęcasz swoim pieniądzom,
stanowi konta, budżetowi? Oczywiście wszyscy znamy przykłady ludzi, którzy w
tym zdecydowanie przesadzają, nie chcemy być „niewolnikami pieniędzy”,
niechętnie myślimy o kulturze gdzie jedynym celem jest zarabianie pieniędzy. Dlatego
mamy masę wyjaśnień by własnemu budżetowi poświęcać jak najmniej uwagi jak to
możliwe ;) A tymczasem energia podąża za uwagą jak głosi Huna i to na co dużo
patrzymy rośnie. Dlatego życie to sprawa wyboru tego co chcemy wzmacniać, co
chcemy zasilać naszą uwagą i energią, oraz odpuszczenia sobie tego co nam tą
uwagę i energię bezsensownie zabiera. Pieniądze pewnie dla większości z Was nie
będą na pierwszym miejscu – priorytetem może być związek, rodzina, sukces
zawodowy, spełnienie twórcze czy coś jeszcze innego. Każdy z nas ma swoją
własną piramidę wartości życiowych i warto tak zarządzać swoją uwagą by
odpowiadała naszym potrzebom. Jeżeli bezpieczeństwo finansowe, życie jak jakimś
poziomie czy np. egzotyczne podróże należą do naszej listy potrzeb, to jednak
warto poświęcić im stosowną ilość uwagi :) Zasada jest prosta im
więcej uwagi tym większe efekty. Ważne jednak by nie była to negatywna uwaga:
ojej mam tak mało, tu nie starcza, tamtego nie mogę, inni mają lepiej, a ja bym
chciała wyjechać w tropiki i nie mogę… Uwaga pozytywna, to jak pisałam już
wcześniej cieszenie się każdą kwotą, regularne sprawdzanie konta nawet gdy nie
spodziewamy się tam znaczących zmian (ten zabieg magiczny stosowałam, gdy
zrezygnowałam z pracy i szukałam swojej drogi, a zadziałał w ten sposób, że
nigdy nie zabrakło mi na przeżycie, co uważam za mały cud ;) ), ale także
planowanie budżetu, szukanie oszczędności, myślenie o tym jak można zarobić
więcej i realizowanie tych pomysłów, zwykłe pamiętanie o tej stronie życia i
dbanie o nią.
Do tego zabiegi magiczne typu uporządkowanie i doładowanie odpowiedniej sfery
feng shui, ustawienie np. obrazku z Lakshmi w widocznym miejscu, tak by nam
przypinała o temacie (potwierdzam skuteczność!), lub nabycie innych figurek i
amuletów, których naprawdę jest duża
nomen omen obfitość ;) Dodam jeszcze, że
poza uwagą, nasza bogini Lakshmi / Bóg pieniądza / Błogosławiona Obfitość - czy
jak tam pragniemy się do niej zwracać – domaga się od nas szacunku. Dlatego nie mówmy „pieniążki”, a „pieniądze”! Według niektórych podań bogini Lakshmi etc. domaga
się również ofiar ;) Nie chodzi jednak o żadne dziwne rytuały ku czci, a o uruchamianie przepływu pieniędzy poprzez (symboliczne lub nie) podzielenie się tym co mamy z tymi co potrzebują bardziej lub zasilając ważne dla nas działania i idee. Ma to sens i może działać, zgodnie z ideą, że
obfitość to coś co krąży między nami a światem, więc by dostawać, trzeba też dawać.
Łatwo tu jednak wpaść w jedną z pułapek opisanych wyżej, czyli datkami
zagłuszać poczucie winy, że ja mam i że co gorsza chcę mieć więcej. Czuję, że
ta metoda działa, gdy dajemy z serca, a nie tylko jako „magiczną inwestycję”
lub z poczucia winy. Jeśli macie w tym temacie jakieś doświadczenia, podzielcie się nimi w komentarzu - chętnie więc przeczytam Wasze
historie :)
4. Jeżeli uporządkowaliśmy (lub wydaje się nam że uporządkowaliśmy) przekonania, celebrujemy, poświęcamy uwagę i nadal nie płynie to istnieje poważne podejrzenie, że trzeba zanurkować głębiej… A jeżeli staraliśmy się robić powyższe, ale coś nas na różnych etapach zatrzymywało to jest to właściwie pewne, że mamy do przepracowania poważniejszy temat. Jest więc „coś” co nas blokuje przed zarabianiem pieniędzy. Możemy z tym popracować różnymi metodami psychologicznymi, najlepiej poprzez terapię (trochę słabe rozwiązanie gdy nie mamy pieniędzy ;P). Samodzielnie możemy jednak pomyśleć o tym jak wyglądała relacja z pieniędzmi w naszej rodzinie, jakie dostaliśmy od niej wzorce, czy czuliśmy że mamy prawo mieć coś swojego, przyjmować, cieszyć się życiem, ba być może nawet żyć? Czy możemy sami dać sobie to prawo? Możemy też zacząć od pytania: co by się zmieniło w moim życiu gdyby zaczął/ęła zarabiać duże pieniądze? Co bym stracił/a? Co jest dobrego/bezpiecznego/karmiącego w sytuacji obecnej? Każdy może znaleźć inne odpowiedzi. Często jednak może stać za tym potrzeba dziecka by ktoś się nim zaopiekował. A może w dzieciństwie podjęliśmy transakcję, w której oddaliśmy nasz komfort za coś innego, np za miłość i akceptację rodziców, za uniknięcie jakichś zagrożeń, odrzucenia, wstydu? Być może nadal tkwimy w takiej transakcji nieświadomie czekając na jakieś wyrównanie za nasze krzywdy i poświęcenie? Czy możemy zaakceptować to, że to wyrównanie nigdy nie przyjdzie, w każdym razie nie od rodziców i zwolnić siebie z tej umowy? Przyjąć, ze my sami możemy sobie dać zarówno miłość, akceptację, jak i bezpieczeństwo finansowe i komfort, a wszystkich innych w naszym życiu zwolnić od tej roli? Wychodząc z miejsca dziecka czekającego na dobrego rodzica, który o wszystko zadba, możemy w końcu przejąć odpowiedzialność za swoje życie, także finansowe. Często to jednak nie jest takie proste... I tu pojawia się poziom jeszcze głębszy, czyli relacja z matką. Według Hellingera to nasza wewnętrzna relacja z matką odpowiada za to na ile mamy poczucie, że świat nas żywi, na ile umiemy cieszyć się obfitością i wsparciem ze strony innych i okoliczności lub tez przeciwnie – na ile czujemy, że świat jest nam wrogi, niesprzyjający, odmawiający zaspokojenia naszych potrzeb, odrzucający… Hellinger mówi, że dopóki nie przyjmiemy matki do serca taką jaka jest, to będziemy widzieć świat na jej obraz i podobieństwo, będziemy przyciągać do siebie podobne doświadczenia i podobnych ludzi. W tym przyjęciu do serca chodzi także o wybaczenie jej wszystkiego co dotąd trzymaliśmy jako urazy i dostrzeżenie, że dała nam wszystko co mogła nam dać, bo więcej sama nie miała, a także o otworzenie serca na miłość do niej i na przyjęcie miłości od niej - na poziomie duszy. Droga długa i wcale nie łatwa, ale warta przejścia nie tylko z uwagi na domowy budżet ;) Warto się temu poprzyglądać, a jeżeli chcesz przejść przez ten proces i potrzebujesz wsparcia, możesz skorzystać z różnych form ustawień i terapii.
5. Mówi się o obfitości, że dostajemy
tyle ile z siebie dajemy i tyle ile jesteśmy w stanie przyjąć. W powyższych
czterech krokach pracowaliśmy przede wszystkim nad tym by umieć przyjąć, a więc
by nie blokować przepływu. Druga strona medalu jednak jest nie mniej ważna.
Obfitość, to wbrew pozorom nie coś co trzeba „zdobyć”, a coś co jest
odpowiedzią świata na to, co dajemy od siebie. Nie bez powodu w astrologii jest
to dziedzina podporządkowana planecie harmonijnych relacji – Wenus, a nie
planecie walki i zdobywania Marsowi. W naszej kulturze niestety wciąż dominuje
marsowe podejście do pieniędzy, a więc by mieć muszę zdobyć, wywalczyć, zabrać
innym. Pieniądze są łupem, trofeum, dowodem naszego „męstwa” i zaradności. Gdy
spojrzymy na nie z perspektywy wenusowej, zobaczymy, że tak naprawdę są one
elementem wymiany między ludźmi, wyrazem wdzięczności za to co robimy,
wyrównaniem poświęconego czasu i odpowiedzią na jakość i zapotrzebowanie na
naszą usługę/pracę. Dlatego myśląc o tym jak mogę zarabiać większe pieniądze,
warto wyjść od pytania o to, co wartościowego mam do dania ludziom i światu?
Jak mogę za pomocą moich talentów dać innym coś wartościowego, coś co zaspokoi
ich potrzeby? Czasem mamy na ten temat nierealistyczne wyobrażenia, albo wydaje
nam się, że coś co lubimy/umiemy robić nie jest wartościowe, albo też trzymamy
się przekonania, że coś, co robimy tak naprawdę tylko dla siebie, jest również
potrzebne innym. Owszem często tak bywa, ale nie zawsze. I czasem warto po
prostu dać sobie prawo, by to robić tylko dla własnej przyjemności – wtedy chociaż
jesteśmy ze sobą uczciwi. A czasem z tej przyjemności narodzi się nowa
działalność, która stanie się drogą na życie – tego nigdy nie wiadomo :) Szukanie swojej dalszej drogi zawodowej zawiera cztery elementy, z których warto
jak najwięcej uwzględnić: co umiem robić? Co lubię robić? Co jest potrzebne
światu? Oraz za co mi zapłacą w gotówce a nie w innych formach wdzięczności ;) Ładnie pokazuje to poniższy obrazek :)
Ważne jest jednak, że nie chodzi tu o szukanie swojego „powołania”, „misji życiowej”, czegoś co będziesz robić do końca życia – takie podejście do sprawy dla wielu jest blokujące. Po prostu część z nas szybko się nudzi w jednej działalności i lubi częste zmiany. Dlatego im więcej znajdziesz pomysłów na to co masz do zaoferowania ludziom, tym lepiej! :) A jeśli widzisz siebie przez czarne okulary, to polecam skorzystanie przy poszukiwaniach ze wsparcia przyjaciół, zawodowych doradców czy astrologa :) Na marginesie dodam jeszcze, że znajdowanie czasu na robienie czegoś tylko dla przyjemności o ile nie koniecznie przyniesie nam pieniądze, to samo w sobie jest celebracją bogini Wenus, czyli rytuałem, który może przyciągać obfitość, o ile nie "skazimy" go oczekiwaniami, wymaganiami, rozliczeniami i nie zamienimy sobie przyjemności w obowiązek ;)
Ważne jest jednak, że nie chodzi tu o szukanie swojego „powołania”, „misji życiowej”, czegoś co będziesz robić do końca życia – takie podejście do sprawy dla wielu jest blokujące. Po prostu część z nas szybko się nudzi w jednej działalności i lubi częste zmiany. Dlatego im więcej znajdziesz pomysłów na to co masz do zaoferowania ludziom, tym lepiej! :) A jeśli widzisz siebie przez czarne okulary, to polecam skorzystanie przy poszukiwaniach ze wsparcia przyjaciół, zawodowych doradców czy astrologa :) Na marginesie dodam jeszcze, że znajdowanie czasu na robienie czegoś tylko dla przyjemności o ile nie koniecznie przyniesie nam pieniądze, to samo w sobie jest celebracją bogini Wenus, czyli rytuałem, który może przyciągać obfitość, o ile nie "skazimy" go oczekiwaniami, wymaganiami, rozliczeniami i nie zamienimy sobie przyjemności w obowiązek ;)
droga do bogactwa |