Retrogradacje budzą często niechęć, nie tylko dlatego, że w popkulturze pojawiają się w aurze typu „Alert RCB” (parotygodniowy ;) ), ale też po prostu dlatego, że nasza kultura nie docenia idei zatrzymania się, zmiany kierunku, ani tym bardziej cofania się parę kroków by coś poprawić. Chcemy zawsze iść do przodu (jakkolwiek chwilowo definiujemy „przód”), tak też postrzegamy rozwój. Tymczasem z mojej perspektywy nie ma bardziej sprzyjających rozwojowi okresów w roku niż retrogradacje! To czas gdy ważniejsze od parcia do przodu jest wejście w głąb, zatrzymanie i zobaczenie gdzie jestem, dokąd tak naprawdę chcę iść, jakie są moje potrzeby, jakie emocje i historie wciąż są we mnie żywe, od czego uciekałam dążąc do „przodu”. To czas na wewnętrzny remanent, refleksję, puszczanie tego co z przeszłości i redefiniowanie kierunków na przyszłość – a gdy mówimy o retrogradacji Wenus, to dotyczy to przede wszystkim naszych pragnień, emocji, przywiązań, relacji, nieraz dawnych związków, często też tego czym dla nas jest poczucie szczęścia, radości, przyjemności i jak możemy czuć ich w życiu więcej. Retrogradacja Wenus trwa zawsze ok 40 dni i jest to czas kiedy w pewnym sensie wycofujemy się na pustynię, wchodzimy w przestrzeń wewnętrznego odosobnienia, po to by zamienić tą pustynię w tętniącą życiem oazę w naszych sercach. Aktualna retrogradacja Wenus w znaku Lwa mocno podkreśla temat tego co daje nam poczucie spełnienia, radości, zabawy, kreatywności i miłości w życiu. Miłość będzie z pewnością tematem wiodącym, czasem poprzez powrót relacji z przeszłości, gdzie część naszej zranionej miłości utknęła, gdzie być może zamknęliśmy serca, odrzuciliśmy samych siebie lub świat. Czasem „tylko” poprzez wspomnienia, powracające emocje, pragnienia, potrzeby, powrót czy to do wypartych zranień, czy przeciwnie do tego co zapamiętaliśmy jako esencję szczęścia, coś do czego pragniemy wrócić, czy doświadczać w życiu więcej. Najczęściej zaś pod tym wszystkim będzie czekał temat miłości do siebie i tych części, które dotąd trudno nam było w sobie pokochać, pokazać światu, wyrażać otwarcie czy nawet dopuszczać do świadomości. Odrzucenie w relacjach często odzwierciedla te wszystkie odrzucenia samego siebie i przypomina nam o tym, gdzie potrzebujemy dać sobie więcej miłości, akceptacji, gdzie potrzebujemy wyrażać się bardziej otwarcie, jak dziecko, któremu nikt jeszcze nie powiedział, że coś jest „głupie”, „śmieszne”, czy że „tak nie można”. Szczególnie dotyczy to samego tematu czucia miłości i okazywania jej, dzielenia się swoimi zachwytami czy ekscytacją. Zazwyczaj wcześnie w życiu dowiadujemy się, że nawet okazując miłość możemy robić czegoś „za dużo”, że nie można być tak otwartym, "narzucającym", że ktoś to może jakoś zinterpretować, oczekiwać potem czegoś. Odcinając się od spontanicznego wyrażania zachwytów i miłości, sami stajemy się podejrzliwi wobec tych co to robią, trudno nam przyjąć ich miłość czy szczerą sympatię, trudno okazać uczucia nawet gdy są silne. Wszystko staje się dozowane, tak by „nie za dużo”, „nie za mało”, by ktoś czegoś nie pomyślał, by nie narazić się na odrzucenie, by mieć kontrolę nad sytuacją lub by uniknąć tego, że ktoś będzie ją miał nad nami. Miłość w tym wszystkim ledwie co może płynąć, a to oznacza, że jak tylko gdzieś znajdzie sobie ujście to potrafi nas „zalać”, wydaje się zachłanna, pełna lęku i niewyrażanych dotąd pragnień. Staje się swoim przeciwieństwem – pragnieniem zastępującym poczucie wypełnienia miłością, lękiem zastępującym radość, gorączkowością tam gdzie brakuje miłości do siebie i akceptacji wszystkiego tego co czujemy i kim jesteśmy.
Dlatego jeśli w czasie tej retrogradacji pojawią się w nas silne uczucia, czy to miłości, czy reakcji na to co w naszych relacjach jest nie-miłością, zatrzymajmy się i pobądźmy z tym co się w nas dzieje. Zadajmy sobie pytanie jak te emocje wyraziłoby dziecko? I znajdźmy bezpieczną przestrzeń by je w pełni intuicyjnie, dziecięco wyrazić, bez ocen, bez „za dużo – za mało”, bez koncepcji co to oznacza. Potem możemy wyrazić wszystko co czujemy poprzez sztukę, zabawę, taniec, śpiew – co w czasie tej retrogradacji może być niezwykle owocne. Warto jednak najpierw dać sobie prawo do tej najbardziej instynktownej reakcji i by przyjąć siebie czującego, wyrażającego, kochającego czy zranionego do serca.
To zatrzymanie się gdy pojawiają się emocje jest szczególnie ważne, bo reagując impulsywnie i wchodząc w konfrontację z innymi lub zamykając się w sobie mamy dużą szansę na odgrywanie wzorców z przeszłości, reagowanie na przeszłe zranienia, a nie na to co się faktycznie wydarza. To nie oznacza bynajmniej, że te reakcje, przeżycia, czy emocje są przez to mniej ważne! Wręcz przeciwnie, wymagają od nas dużo więcej uwagi, czasu, refleksji i przestrzeni na wyrażenie i przyjęcie. Zanim się to jednak nie wydarzy warto odłożyć radykalne decyzje relacyjne na bok (w związkach, w spółkach, w innych relacjach) i dać czas na zmianę, która się dzieje w nas. Póki to się bowiem nie dopełni z jednej strony możemy mieć tendencję by angażować się w układy i relacje, które mają być ucieczką od tego co niekomfortowe i szybkim sposobem na zyskanie z zewnątrz to czego nam brakuje w środku – co niemal zawsze jest pomyłką. Z drugiej zaś strony by wzajemnie się odrzucać i reagować przez pryzmat emocji, które nie należą do tu i teraz, a raczej do głębokiej przeszłości. Bądźmy więc cierpliwi dla siebie i dla osób, z którymi mamy do czynienia, nie bieżmy ich reakcji zbyt osobiście i pozwalajmy by to co się wydarza w relacjach, w emocjach i pragnieniach prowadziło nas do źródła, czyli do tego miejsca w przeszłości, kiedy przepływ miłości w naszym sercu mógł zostać wstrzymany.
Ważne jest to, że nie zawsze wydarzać to się musi w obszarze związków, a czasem możemy doświadczać tego procesu w sferach życia pozornie mało się z tematem miłości kojarzących. Wenus retrograując aktywizuje tą część naszego horoskopu urodzeniowego, gdzie wypada druga połowa znaku Lwa, czyli dom w horoskopie urodzeniowym wskazujący na określoną sferę życia, w której nasza miłość się w naturalny sposób przejawia, gdzie najbardziej potrzebujemy być sobą oraz gdzie możemy doświadczać lęku przed odrzuceniem tego jacy jesteśmy, co/kogo kochamy i jak się spontanicznie wyrażamy. To tam często doświadczamy opisywanej wyżej dynamiki, kiedy czujemy albo „za bardzo”, wyrażamy „zbyt” ekspresyjnie, albo odcinamy się od czucia by nie być tak postrzeganym i wtedy wszyscy co są „zbyt” nas drażnią. Uwolnienie przepływu miłości w tej sferze życia, czyli odpuszczenie sobie tych wszystkich ocen i pozwolenie sobie na czucie i bycie w pełni sobą, nie tylko wyzwala nas z tej dynamiki, ale też uwalnia nasza kreatywność, zdolność do kochania całym sercem, w taki sposób, że sami czujemy się tą miłością i kreatywnością nasyceni i rozświetlani. Sprawdzić jaka to sfera życia możesz korzystając z kalkulatorów astrologicznych online i opisów znaczenia poszczególnych domów również online (szukając miejsca gdzie wypada druga połowa znaku Lwa), a posiadacze Osobistego Astrokalendarza mogą tam znaleźć tą informację i przeczytać mój opis. Jeśli natomiast nie znasz swojej godziny urodzenia, to po prostu możesz obserwować w jakiej dziedzinie życia pojawiają się emocje, pragnienia, wstyd, czy historie z przeszłości i dać temu obszarowi szczególną uwagę. Podkreślam to by nie przywiązywać się za bardzo do tego, że teraz wszyscy mamy mieć turbulencje z związku – to czasem się wydarza, zwłaszcza gdy mamy tam sporo niewyrażonego, ale może się też okazać, że zupełnie gdzie indziej pojawi się zaproszenie do poszerzenia przepływu miłości ;)
Ważnym wątkiem tego czasu może być też zmiana tego co nam się podoba, co nas pociąga i do czego „mamy serce”. Czasem coś, co dotąd wydawało nam się atrakcyjne przestaje takie być, ale nie od razu uświadamiamy sobie tą zmianę, nawykowo podążając wcześniejszym tropem lub nie dopuszczając do siebie tej informacji z powodu poniesionych już inwestycji czasowych, finansowych czy relacyjnych. Czas retrogradacji Wenus bywa momentem uświadomienia sobie i dostrojenia się do tych zmienionych preferencji, co jest potrzebne nie tylko po to byśmy przestali zajmować się tym co już nie sprawia nam frajdy, czy przestali inwestować w coś co nas nie cieszy, ale też byśmy dając sobie prawo do tego by „stracić do czegoś serce”, mogli zobaczyć przy czym nasze serce faktycznie jest, co nas ożywia, bawi, co sprawia nam przyjemność i wypełnia radością. Tak długo jak jesteśmy przy czymś co już dla nas wyblakło, tak długo możemy brać utratę poczucia radości z życia za coś co się w nas „zepsuło”, albo być może za naturalny proces dorastania czy starzenia się. Pozwalając sobie na ten moment szczerości z samym sobą i na to by przestać podtrzymywać coś by podtrzymać jakiś wizerunek przed samym sobą czy innymi, uwalniamy się z tych klatek, rozpoczynamy powrót do dziecięcej spontaniczności, która zawsze wie co nas bawi, co nas cieszy, co nasze serce kocha. Nie zawsze to łatwe i czasem potrzebujemy sporo czasu, czasem także potrzebujemy sobie dać czas na żałobę po tym co długo było w centrum naszego życia i na przyjęcie siebie mimo tego, że nie jesteśmy już w tym samym miejscu. Z każdą puszczoną iluzją zbliżamy się jednak do tego co prawdziwie daje radość naszym sercom, nawet jeśli w pełni to poczujemy dopiero po zakończonej retrogradacji – i to jeśli uczciwie będziemy podążać ze sercem.
Hasłem przewodnim tej retrogradacji widzę przywracanie miłości i radości w sercach, tam gdzie jej przepływ był wstrzymany. Ważną częścią tego procesu może być otwieranie się na to by znów kochać, by wyrażać nasze uczucia, by pozwalać sobie na flirt, na zabawę, na kreatywność i na przyjemność z tego wszystkiego płynącą. Droga ta jednak zawsze będzie prowadzić przez spotkanie z przeszłością i tymi historiami, kiedy nasze serca się zamknęły, nasza kreatywność została zablokowana, pojawił się może wstyd, może poczucie zobowiązania do bycia jakimś, a może po prostu ból, który trudno nam było przepuścić przez serce. Retrogradacja trwa ponad 40 dni także po to byśmy mogli wracać do tych miejsc i pozwalać sobie na czucie odrobinę więcej krok po kroku, powoli, na tyle na ile możemy bez zamrożenia, bez nadużywania siebie, a nawet z przyjemnością, ulgą i radością, jakie się pojawiają, gdy nasze serce się otwiera. Za każdym razem gdy pozwalamy by emocje przepłynęły przez nasze serce bez zatrzymywania lub gdy zgadzamy się by odeszło to co już nie jest dla nas żywe, afirmujemy życie. Ten czas to podróż do pełniejszego połączenia z sercem, doświadczenia głębiej miłości i radości życia.
Niech retrogradacja Wenus przyniesie Wam otwarcie na miłość, radość, przyjemność i obfitość w tam gdzie tego potrzebujecie! :)