Często terapeuci uczą się jak patrzeć, ale nie uczą się widzieć. Uczą się technik i interwencji, ale nie prawdziwego głębokiego kontaktu, podczas którego można doświadczyć emocji związanych z historią drugiej osoby i doznać wglądu w to o co na prawdę chodzi w tej historii. Terapeuci uczą się być terapeutami i niestety często przy tym oduczają się bycia ludźmi. A największym zasobem do pracy z ludźmi nie są przebyte szkolenia, lecz własne doświadczenie w pracy z problemami i świadomość własnych odczuć, projekcji, potrzeb...a więc właśnie to co w nas najbardziej ludzkie.
Mimo, że gdy opisujemy siebie zdarza nam się używać słów "terapeuta", "trener", "nauczyciel" i innych nie przywiązujemy się do tych etykietek. Każdy z nas jest jednak przede wszystkim człowiekiem i tym co
nas łączy to dążenie do tego by zachować swoją autentyczność i obecność w
pracy klientem i nie wejść w rolę mentora, ani nie utknąć w jakimś
schemacie, który z założenia miał być leczący, lecz z czasem stał się
tylko schematem… A więc elastyczność! Bycie w pełni tu i teraz, w tym co
się dzieje, w żywym kontakcie człowieka z człowiekiem, który jest
największą wartością samą w sobie. Metody pracy ewoluują, zmieniają się
tak jak my się zmieniamy i podążają za Twoimi potrzebami.
Tak, my się zmieniamy! Nie udajemy, że już wszystko raz na
zawsze przepracowaliśmy i daleko nam od „idealnego” terapeuty, który
jest tylko wypolerowanym (i martwym) lustrem na Twoje problemy… Każde z
nas wciąż wchodzi coraz głębiej w pracy własnej i uważnie przygląda się
sobie i temu co się wokół wydarza. Każde z nas wykonało już jednak
ogromną pracę i właśnie ta praca – pokonane labirynty i otchłanie – są
naszą najlepszą rekomendacją. I jeszcze coś… Spotkałam wielu terapeutów,
nauczycieli, guru… i odkryłam, że najlepszym potwierdzeniem tego, czego
uczą jest ich własne życie i to w jakim sami są miejscu. Ufam tym,
którzy sami są szczęśliwi i cieszą się życiem! Którzy przeszli swoje i
doszli do miejsca pełni. Którzy są otwarci na to co się wydarza i z
każdej trudności czerpią naukę. I właśnie takich ludzi udało mi się
jakimś cudem zgromadzić wokół siebie. I do takich ludzi samą siebie
nieskromnie zaliczam. Oczywiście mamy swoje gorsze momenty, życie rzuca
nam wyzwania, bywamy smutni, zmęczeni itp… ale ważne jest, że wiemy po
co to jest i co z tym zrobić. Wciąż się rozwijamy, bo co krok pojawia
się okazja do rozwoju. Tego się nauczyliśmy i to chcemy przekazywać
dalej. Zaufanie do życia i do samego siebie procentuje.
Trudno nas zaszufladkować, przyporządkować do jakiejś
szkoły, nie należymy do organizacji skupiających psychoterapeutów
określonych nurtów terapeutycznych. Nasza postawa etyczna wynika nie z
jakichś regulaminów i automatycznego podporządkowania sztywnym normom,
ale z głębokiej odpowiedzialności za samego siebie i za to co się
wydarza na sesji. Człowiek uważny na to co się dzieje w jego wnętrzu i
relacji z drugim człowiekiem, a jednocześnie świadomy tego, że wszystko
co zrobi będzie miało konsekwencje dla innych, ale przede wszystkim dla
niego samego (słynne prawo karmy) jest etyczny, choć nie koniecznie
według jakiś sztywnych kanonów etyki. Metody pracy zaś się zmieniają i
zależą od potrzeb sytuacji. Przede wszystkim korzystamy z tego co
potocznie nazywa się „intuicją” a co my nazywamy raczej sczytywaniem z
pola, wglądem, widzeniem itp. Piszę o tym, nie po to by zrobić na Tobie
wrażenie, drogi czytelniku, bo uważam, że takie możliwości są dostępne
dla wszystkich, którzy zechcą je rozwijać i pracować nad wzrostem
duchowym. Dla nas jedną z najważniejszych nauk było otwarcie się na to
co przez nas „płynie” i zaufanie temu. Potem każde kolejne doświadczenie
w pracy z drugim człowiekiem pokazuje, że warto, że to właśnie w tym
jest prawdziwa moc, a nie w wyuczonych technikach i formułkach.
Grupa Indygo powstała przy Fundacji Indygo po to by pokazać alternatywę dla terapii rozumianej jako szereg technik. Wartością dla nas jest autentyczność, spójność, prawdziwy kontakt i podążanie za tym co żywe. Powyższy tekst to credo ze strony Fundacji Indygo