Strony

niedziela, 10 lutego 2019

Ból a cierpienie - perspektywa ciała


photo: Diggie Vitt


Często mylimy te dwa pojęcia. Nazywamy ból cierpieniem, cierpiąc mówimy, że doświadczamy bólu... te doświadczenia wydają się bardzo podobne, jest jednak między nimi kluczowa różnica. Bólowi towarzyszy na głębszym poziomie ulga. Doświadczasz czegoś nieprzyjemnego, ale czujesz, że to Cię właśnie teraz uwalnia. Nie jest to wytłumaczenie głowy, a mocno to czujesz w ciele. To jest jak ból podczas masażu pospinanego ciała – boli, ale chcesz tego więcej, bo czujesz, że ten ból to uwalnianie napięć nagromadzonych w ciele. To nie teoria, która tłumaczy, że ma boleć by pomogło... takie teorie leżą u podstawy wielu dogmatów legitymujących cierpienie i do niego prowadzących. Nie, to uczucie ulgi i uwalniania napięć jest obecne w tym bólu, w tym samym czasie. Czasem jednocześnie z bólem czujemy pod spodem radość, że to się dzieje, część nas mimo bólu krzyczy „nareszcie!”. A część nas w tym samym czasie wyje z rozpaczy... nie ma w tym sprzeczności :)

Czasem nie obejmujemy świadomością obu tych części, wzmacniamy ból, epatujemy nim przed samym sobą, dodajemy do niego cierpienie, odcinając się od widzenia tego co w tym dobre i radosne. Ale gdy to jest właśnie ból, to gdy odrzucimy tą pozę i będziemy ze sobą naprawdę uczciwi, to przyznamy, że tak, to co się dzieje jest potrzebne, nawet jeśli bardzo bolesne. Że to coś w nas zmienia i że to jest dobra zmiana. Cierpienie jest czymś przeciwnym. Tu tylko umieramy coraz bardziej. Tu nie ma pod spodem ani odrobiny radości, ulgi, czy uwalniania. Jak trafnie powiedziała Dominika, cierpienie oznacza, że robisz coś wbrew sobie, wbrew swojemu sercu. Umysł podsuwa po temu wiele powodów i czasem faktycznie są one istotne. Choć często tak naprawdę nie są ;) Im dłużej robimy coś wbrew sobie, tym głębiej wchodzimy w cierpienie, tym ciemniej jest wokół nas, mniej widzimy radości, mniej mamy energii i coraz bardziej walczymy ze sobą, oceniając nasze tendencje do „uciekania” z tego co przynosi nam cierpienie. Uważamy, że mamy wytrwać i że to nam przyniesie jakieś owoce, kiedyś. Ale kompletnie tego nie czujemy tu i teraz – jest coraz gorzej. Napięcia w ciele nie puszczają, a wręcz przeciwnie – narastają w dużym tempie. Napięcia emocjonalne nie wypływają na powierzchnię, a są tłumione i zamrażane. To właśnie jest cierpienie. Tam nie ma nic dla nas poza informacją: to nie jest Twoja droga – zawróć – idź tam gdzie Cię prowadzi serce, tam jest radość, tam jest miłość, tam może być ból, ale jest też ulga :)



Inspiracja tekstu: Dominika Radwańska - Świadomość poprzez jedzenie

Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz tutaj.