W temacie astrologii ludzie dzielą się na tych,
co w nią wierzą, tych co nie wierzą i na tych co ją praktykują - więc wierzyć już
nie muszą ;) Pomijając jednak kwestię „prawdziwości” astrologii można się zapytać
o to, czy istnieje głębszy sens w jej praktykowaniu i w szukaniu porad
astrologa. A więc: po co komu astrologia?
Tylko po co ją poznawać? I czy dowiadując się czegoś o przyszłości nie ingerujemy w nią, nie odbieramy sobie jakichś możliwości, nie zniechęcamy do działania? A może przyszłość jednak zależy od nas? A może nawet jeśli ostatecznie nie zależy, to warto żyć tak jakby zależała, bo inaczej co to za życie?? No i ostatecznie, czy warto sobie zawracać głowę tym czego jeszcze nie ma??
Mimo, że sporo czasu spędzam sprawdzając jak dalej się potoczy ruch planet, w dużym stopniu zgadzam się z tymi wątpliwościami. Najważniejsze jest dla mnie to, co jest teraz, a to co będzie naszą przyszłością wypłynie z owego teraz i z tego jak dobrze je przeżyjemy (nie lubię słowa „wykorzystamy”, to tak jakbyśmy mieli „wykorzystywać życie” zamiast żyć). Ale jednak planety wciąż krążą i jakoś to się przekłada na nasze życie… Tyle tylko, że w dużym stopniu to my decydujemy co z tego wyniknie, bo w każdym kryzysie jest szansa rozwoju, a w każdej szansie jest ryzyko jej zmarnowania. Ludzie, którzy pracują nad sobą, zupełnie inaczej przechodzą kolejne kryzysy. Jeśli nie walczymy ze zmianą, która chce się wydarzyć, to przychodzi ona łagodniej i przynosi ostatecznie wiele dobrego. Ale w tym celu trzeba mieć świadomość tego, że właśnie przyszedł moment by coś puścić. Niektórzy potrafią sami to dostrzec wystarczająco wcześnie, by