poniedziałek, 29 grudnia 2014

Astrologiczna prognoza na rok 2015 - subiektywny wybór trendów

Prognozy na rok 2015 – wpływ wybranych aspektów astrologicznych zarówno na życie osobiste, jak i na procesy społeczne. Nie, to nie jest "gazetowy" horoskop! :)


Będzie skrótowo i dość wybiórczo, bo tekst o Saturnie (opublikowany tutaj) wyczerpał moje (nikłe) zapędy profetyczne ;) Będzie też w punktach:

1) Ostatnia z siedmiu kwadratur Urana i Plutona, które w latach ubiegłych (od 2012) wyznaczały rytm światowych konfliktów, rewolucji i czas wzrostu napięcia między tymi co chcą dokręcić śrubę (Pluton w Koziorożcu) a tymi co żądają więcej wolności (Uran w Baranie). Podobnie jak Saturn w Skorpionie, kwadratury te nasilały konflikt między potrzebą ochrony prywatności i wolności przed ingerencją władz w prywatne decyzje, a potrzebą wzmocnienia kontroli, walki z zagrożeniami, takimi jak terroryzm i jednoczenia się przeciw wspólnemu wrogowi (nacjonalizm, fundamentalizm itp.). Po 6 kwadraturze z grudnia, ostatnia będzie miała miejsce w połowie marca, przez co możemy się spodziewać gorącej wiosny. Temperaturę może jeszcze dodatkowo podgrzać zaćmienie Księżyca podczas pełni w Wadze z 4 kwietnia aktywujące wspomnianą kwadraturę, a także – już niedługo – pełnia w Raku 5 stycznia! Jeżeli daty te przetrwamy bez globalnej awantury, to śmiem prognozować, że już będzie tylko spokojniej :) Chociaż ostatnie reperkusje możemy jeszcze zanotować pod koniec listopada i w grudniu, o czym szerzej napiszę później. W sprawach prywatnych ten czas to kolejna okazja na przyjrzenie się jak dynamika kat – ofiara funkcjonuje w naszym życiu, co ogranicza naszą wolność, gdzie my ograniczamy wolność cudzą, gdzie potrzebujemy prawdziwej zmiany, czy wręcz rewolucji i co w nas musi umrzeć by ta zmiana mogła zaistnieć? Jeżeli potrzebujemy prawdziwych zmian i jeszcze nie skorzystaliśmy w dotychczasowych porywistych wiatrów by zerwać się z kotwicy starych wzorców (takich jak np. Wielki Krzyż z kwietnia 2014), to wymienione wyżej okresy są ostatnimi podmuchami tego pięknego „wind of change” naszych czasów!

Saturn w Strzelcu: grudzień 2014 / grudzień 2017 - Nowe trendy na 2015!

 Ostatnie trzy miesiące (od 15 czerwca do 18 września 2015) Saturn cofnął się retrogradując do znaku Skorpiona, gdzie przebywał wcześniej (od października 2012 do 23 grudnia 2014). Był to czas, który przyniósł nam między innymi nasilenie konfliktów i walk o władzę, ciąg dalszy kryzysu finansowego i bankowego, wypłynięcie tematu ochrony prywatności vs. potrzeby kontroli obywateli, nasilenie lęku przed terroryzmem i wojną, wzrost znaczenia ruchów radykalnych oferujących wizję świata opartą na walce ze „złymi”, „obcymi”, „zboczeńcami” i nie stroniących od rozwiązań przemocowych, a także przełamywanie (lub obrona) kolejnych społecznych tabu, szczególnie tych związanych z seksualnością (związki partnerskie, Conchita Wurst, polska walka z „genderem” i edukacją seksualną, fenomen Biedronia itd.). Ostatnie miesiące po raz ostatni w tym 30-leciu odgrzewały te tematy, pojawiło się dużo lęków przed tym co inne i zagrażające. Teraz Saturn ostatecznie wchodzi do znaku Strzelca, gdzie będzie weryfikował całą naszą wiedzę, wiarę, przekonania i stereotypy. Temat obcego/innego będzie nadal bardzo ważny, ale już nie tyle przez pryzmat naszych lęków, a poprzez poznawanie tego co jest prawdą, co nią nie jest, poprzez rozpoznawanie różnic światopoglądowych i jednocześnie szukanie porozumienia ponad podziałami. Jest szansa, że wraz z przejściem Saturna do Strzelca mniej uwagi społeczeństwo będzie poświęcać sprawom łóżkowym i różnym demonologiom, a więcej bardziej fundamentalnym kwestiom ideologicznym, społecznym i religijnym, choć czy to wyjdzie na dobre dyskursowi publicznemu, to się dopiero okaże :)

Powyższy fragment częściowo dopisałam teraz - we wrześniu 2015, to co poniżej to oryginał z grudnia 2014 :)
photo: Alex Stoddard


Pobyt Saturna w Strzelcu oznacza, że szczególnie ważny będzie temat Prawdy, odsiewanie ziarna od plew, weryfikacja idei, czas próby dla kłamców i propagandzistów, ale też czas skrajnie materialistycznych, racjonalnych i pragmatycznych idei. Jowisz póki jest w Lwie da jeszcze poryw optymizmu i kreatywności w sprawach światopoglądowych, ale w drugiej połowie roku – gdy przejdzie do Panny – podejście pragmatyczne i redukcjonistyczne może już w pełni święcić tryumfy. Wielu z nas może utracić wiarę, zwątpić w swoje przekonania, ulec pesymizmowi czy nihilizmowi. Nic w tym złego jeżeli potraktujemy to jako kolejny etap rozwoju. Tę saturnową próbę czasu przetrwa to co prawdziwe, to co przynosi w naszym życiu realnie dobre efekty („po owocach ich poznacie”) i to co wypływa z naszej pełnej uczciwości wobec siebie i świata. To może być czas próby dla różnych ruchów religijnych, a nawet dla religii jako takiej. Słowa papieża Franciszka pokazują, że przynajmniej w deklaracji, podejmuje on wyzwanie Saturna by wydobyć na wierzch wszystkie brudy i zrobić generalny porządek, zanim rzeczywistość zrobi to za nas. Ten czas dobrze wykorzystany może przynieść możliwość gruntownej przebudowy struktury Kościoła, powrotu do korzeni i do istoty wiary, a w dalszej perspektywie wzniesienie go na nowych zdrowszych fundamentach. Źle wykorzystany może przynieść totalny kryzys wiary.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Przesilenie 22 grudnia 2014 - wyjątkowa moc połączenia z Centrum Galaktyki w czasie Nowiu Księżyca

Moc przesilenia zimowego Centrum Galaktyki

Najdłuższa noc w roku, czas przesilenia zimowego, solstycjum, astrologicznie postrzegane jest jako wejście Słońca do znaku Koziorożca. Ten czas dopełnienia mroku, zwycięstwa światła na ciemnością, śmierci i odrodzenia Słońca lubię na własny użytek świętować jako Sol Invictus – starożytne święto niezwyciężonego Słońca. Historycznie jest to niepoprawne, gdyż większość starożytnych kultur, w tym Rzymianie od których pochodzi ta nazwa, świętowali Sol Invictus 25 grudnia. Idea jednak była ta sama, a różnica w dacie wynikała jedynie z odmiennych sposobów obliczania momentu przesilenia niż te które obecnie stosujemy. 25 grudnia to przybliżony czas kiedy punkt wschodu słońca zaczyna się przesuwać ku północy, po półrocznej podróży ku południu. Dziś wiemy, że najkrótszy dzień ma miejsce chwilę wcześniej, zazwyczaj 21 grudnia, a w tym roku dokładny moment przesilenia będzie miał miejsce 22 grudnia o 00:03 polskiego czasu.

Przesilenie Zimowe to czas kiedy Słońce góruje najniżej nad horyzontem, pokonując w ciągu dnia najkrótszą drogę po niebie i w konsekwencji dając nam – mieszkańcom północnej półkuli – najmniej światła. Dlatego od tysiącleci ten czas był celebrowany jako czas śmierci i odrodzenia Słońca, jego zanurzenia się w ciemność, czasu kiedy jest najsłabsze i najbardziej potrzebujące rytualnego wsparcia. Później zadanie przejścia przez śmierć i odrodzenia po trzech dniach lub też narodzin w tym okresie roku wzięli na siebie bogowie solarni, tacy jak Ozyrys, Mitra czy Jezus. Jednocześnie jest to czas kiedy dzień jest najkrótszy w roku, a noc najdłuższa. Księżyc, gdyby był w pełni, wspiąłby się najwyżej na niebie i świeciłby nam najdłużej. W tym roku jednak będziemy mogli doświadczyć nie mniej interesującego zjawiska: Nowiu Księżyca dokładnie podczas Przesilenia! Podczas gdy jak pisałam wyżej dokładny moment Przesilenia to godzina 00:03, to Nów ma miejsce o 2:36 tej samej nocy! Takie połączenie zdarza się niezwykle rzadko i ma szczególną moc! Wyobraźmy sobie, że Słońce w symbolicznym okresie swej śmierci i odrodzenia łączy się z Księżycem, który również przeżywa analogiczny proces. Nów Księżyca jest również zanurzeniem się w ciemności, symboliczną śmiercią i narodzinami nowego Miesiąca. Przeżywamy więc ten sam proces podwójnie, zarówno w naszym „męskim” jak i „kobiecym” aspekcie. A to dopiero początek czekającej nas magii! ;)

poniedziałek, 20 października 2014

O poszukiwaniu przodków



Ostatnio mocno są ze mną słowa „siedem pokoleń”. Przychodzą do mnie gdy chodzę po lesie, gdy pracuję nad czymś, gdy gotuję… Wiem o co chodzi – o przerwane przeze mnie poszukiwania genealogiczne. A także o linię kobiet, moich Przodkiń, która z jakiegoś powodu urwała się na 5tym pokoleniu, choć wiem, że niewiele trzeba by wejść w przeszłość głębiej. Coś we mnie domaga się domknięcia, przywołania tych kobiet – właśnie z siedmiu pokoleń wstecz, a ja wciąż zasłaniam się brakiem czasu… Dlaczego właśnie siedmiu? Indianie wierzą, że wpływa na nas siedem pokoleń przodków, a my mamy wpływ poprzez nasze życie na kolejnych siedem. Mocno to do mnie przemawia. To jak odtrutka na myślenie, że jestem tu tylko dla siebie. Jesteśmy częścią wielkiej całości, a im głębiej się zanurzymy w przeszłość tym bardziej widzimy jak wielkiej. Jakbyśmy sięgnęli wystarczająco głęboko odkrylibyśmy, że wszyscy jesteśmy spokrewnieni: my ludzie, my zwierzęta, my istoty żywe mamy wspólnego pra-nieskończenie dużo-pra dziadka w postaci jakiegoś jednokomórkowca, który był pionierem życia na planecie Ziemia. Jak pięknie byłoby włączyć w nasze drzewo genealogiczne całe istnienie! :) Ale wróćmy do siedmiu pokoleń. Według Biblii przekleństwo idzie przez siedem pokoleń, Hellinger mówi coś podobnego, choć zdaje się, że nie ogranicza się liczbami. To siedem pokoleń to wołanie, które możemy usłyszeć, które jeszcze jest w nas żywe i domagające się dopełnienia. Jednocześnie to siedem pokoleń to Przodkowie i Przodkinie, którym bezpośrednio zawdzięczamy dar życia. Mam w sobie potrzebę podziękowania im wszystkim po imieniu, choć wiem, że oznacza to długie długie poszukiwania, bo te siedem pokoleń to ni mniej ni więcej tylko 254 osoby! Dlatego na początek pragnę odnaleźć moją linię kobiet i poczuć je jako konkretne osoby za swoimi plecami. Siedem kobiet które przekazywały sobie, z pokolenia na pokolenie, kobiecą mądrość, umiejętności i miłość na tyle na ile potrafiły.



Jak szukać przodków i czym są poszukiwania genealogiczne?


Jest wiele stron i forów genealogicznych, które ten temat omawiają bardzo dokładnie. Ja tutaj napiszę tylko jak to wygląda w dużym uproszczeniu. Otóż zawsze potrzebujemy mieć jakiś punkt zaczepienia, miejsce od którego możemy zacząć poszukiwania. Poszukiwania genealogiczne to jak podążanie po nitce do kłębka, krok po kroku zanurzamy się w przeszłość, ale najpierw musimy znaleźć tą nitkę i ją mocno chwycić. Tym punktem wyjścia jest to co już wiemy o rodzinie i im więcej informacji zgromadzimy tym lepiej. Najważniejsze jest jednak osadzenie w czasie i przestrzeni członka rodziny od którego możemy zacząć poszukiwania. Przykładowo: wiem, że moja babcia urodziła się jako Agata Łuszczyńska w miejscowości Wąwolnica w roku 1927. To już wystarczy by zacząć. Jeżeli
znajdę informacje do jakiej parafii przynależała miejscowość, to już wiem gdzie rozpocząć poszukiwania. Odnajduję akta metrykalne z danego miejsca (na miejscu w parafii, w archiwach, w zasobach Mormonów, w Urzędzie Stanu Cywilnego jeżeli nie minęło jeszcze 100 lat, ostatnio też coraz więcej aktów można znaleźć po prostu w internecie - bardzo polecam wyszukiwarkę geneteka, choć jest też więcej innych baz danych online) na dany rok i szukam interesującej mnie pozycji. W akcie urodzenia znajduję imiona rodziców i ich (przybliżony) wiek, nazwisko panieńskie matki, często parafie, z których pochodzili, oraz czasem informacje dodatkowe o profesji, miejscu zamieszkania, dodatkowych ciekawostkach. Dzięki wyszukiwarkom jak Geneteka łatwe jest też znalezienie aktów ślubu (zazwyczaj dających dużo informacji) i zgonu (często też bardzo pomocnych). Gdy czytamy te akta z przeszłości, zwłaszcza gdy są po polsku, możemy poczuć jakbyśmy nagle "poczuli" naszych przodków. Dla mnie to były niezwykle mocne i poruszające odczucia, szczególnie na początku, gdy akta dotyczyły znanych mi przodków i przywoływały jeden z kluczowych momentów ich życia. 


Taki akt jest dla mnie furtką do dalszych poszukiwań, już wiem z grubsza gdzie i kiedy szukać akt urodzenia pradziadków. Każdy kolejny znaleziony akt pozwala mi zwinąć kolejny fragment nici łączącej mnie z przeszłością. Odkrywam kolejne, czasem zaskakujące, warstwy. Przywołuję z zapomnienia kolejne imiona Przodków i Przodkiń. W tym jest magia i coś z rytuału. Z każdym kolejnym znaleziskiem czuję jak moje korzenie stają się coraz mocniejsze, sięgają głębiej. Oczywiście to jest też ciężka praca. Akty metrykalne zazwyczaj są napisane mało czytelnym pismem, do tego te starsze głównie po rosyjsku cyrylicą lub po niemiecku gotykiem (a jakby sięgnąć najgłębiej to i po łacinie). Tylko dla cierpliwych miłośników rozwiązywania zagadek! :) Czasem nić się rwie, nie ma śladu po naszym przodku, tam gdzie powinien być, albo w aktach metrykalnych brak ważnych danych lub są one nieczytelne… Wtedy można sięgnąć po kolejne narzędzie genealoga, szukać innych śladów: może w spisie powszechnym, a może w księgach meldunkowych? Wszystko zależy od naszej pomysłowości i od wciąż pogłębianej wiedzy o genealogii i historii. Bardzo to przypomina pracę detektywa, tyle że nasze tropy leżą w dalekiej przeszłości, w świecie, który mało przypomina naszą internetową rzeczywistość. A z drugiej strony właśnie Internet może nam czasem dostarczyć informacje kiedy już myślimy, że zgubiliśmy trop! Okaże się nagle, że mamy dalekiego kuzyna, który odnalazł naszych wspólnych przodków i dzieli się swoimi poszukiwaniami w Internecie lub że ktoś gdzieś zindeksował jakieś księgi parafialne, w których znienacka objawia się nasz zaginiony przodek! Poszukiwania korzeni pełne są niespodzianek i nieoczekiwanych odkryć. Czasem idzie jak z kamienia, czasem dokonujemy gwałtownych skoków do przodu… znaczy się do tyłu :) A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że dowiadujemy się coraz więcej o sobie, że poznajemy naszych Przodków i Przodkinie i możemy je teraz uhonorować, wyrazić naszą wdzięczność konkretnym osobom z imieniem i nazwiskiem. 


W tekście o astrogenealogii pisałam o tym, że poszukiwania w archiwach dają astrologom dodatkowy bonus w postaci dat urodzenia przodków z mocno zapewne zaokrąglonymi, ale jednak, godzinami. Dzięki temu można poznać osobowość naszych przodków, wyzwania z którymi się mierzyli i talenty, które otrzymali. Można zobaczyć jak pewne tematy przechodziły z pokolenia na pokolenie, docierając na końcu do nas! To sprawia, że wyzwania, z którymi się borykamy okazują się mieć głębsze poziomy, a nasze talenty stają się w pewnym sensie nie tylko nasze. Nasi Przodkowie, a szczególnie Przodkinie, tak bardzo rzadko mogli coś zrobić ze swoimi wybiegającymi poza ich pozycję społeczną zasobami! Ile wrażliwości artystycznej, talentów naukowych, umiejętności przywódczych i reformatorskich się zmarnowała przez wieki na naszych wsiach i wśród biednych mieszczan! Zresztą we wszystkich warstwach społecznych możliwości wyboru swojej ścieżki życiowej były bardzo mocno ograniczone. Jakie mamy szczęście dzisiaj, że możemy stać się kim chcemy, mamy dostęp do darmowej edukacji, wiadomości z całego świata, możliwości, które daje Internet itd…! Poczułam kiedyś, że to żebym wykorzystała w pełni moje potencjały jest ogromnie ważne nie tylko dla mnie (choć to oczywiście podstawa), ale także dla tych wszystkich moich Przodków i Przodkiń, którzy nosili podobne talenty, ale nie mieli jak i gdzie ich zrealizować. Wielu przeszkodziła wojna i czasy powojenne. Wielu było przytłoczonych troską o przetrwanie. Może nawet jakieś Przodkinie spłonęły na stosie za te talenty, które ja dziś rozwijam w sobie z radosną beztroską?


Podobnie ma się sprawa z wyzwaniami. Czuję mocno, że prawdziwe jest zdanie, że uzdrawiając siebie uzdrawiamy też tych co przed nami i tych co po nas. Siedem pokoleń w tył i w przód. Mając świadomość jak te wątki plotły się w przeszłości czuję to zobowiązanie jeszcze mocniej, a jednocześnie jest mi jakby łatwiej… może dzięki temu, że czuję wsparcie tych którzy byli przede mną?


Polecam również tekst o moich ubiegłorocznych poszukiwaniach i odkryciach: Światło dla dusz, miód dla przodków

Tekst: Maria Moonset

Zdjęcia: 1) Dariusz Klimczak; 2) Helen Sobiralski; 3) Ashley Gilreath; 4) Stephen Criscolo

Jeżeli chcesz przekopiować powyższy tekst lub jego fragmenty, zapoznaj się z zasadami korzystania z moich tekstów, które znajdziesz tutaj

poniedziałek, 6 października 2014

Jak być pewnym siebie, a nie tylko odgrywać pewnego siebie?

Wielu ludzi pyta o to jak być pewnym siebie, szuka tej pewności w jakichś technikach, "asertywnych" zachowaniach. Często sprowadza się to do odgrywania roli osoby pewnej siebie. Wydaje nam się, że pewność siebie oznacza odcięcie się od uczuć, które mogą nas prowadzić do chwili słabości i do pokazania kim naprawdę jestem. Tymczasem pewna siebie osoba nigdy nie wstydzi się tego kim jest! A jej siła wypływa właśnie ze świadomości swoich odczuć, która sprawia, że może sobie w pełni zaufać, bo nie zaskoczy jej na przykład ukrywana przed innymi i przed samym sobą słabość.


Nie ma prawdziwej pewności siebie bez samoakceptacji. Jeśli nie akceptujesz i nie kochasz siebie jakim jesteś, jak możesz przekonać innych by to robili? Możesz udawać, że tak jest, ale prędzej czy później wypadniesz z roli. Wystarczy czyjaś dezaprobata, Twoje małe potknięcie, moment śmieszności, obecność kogoś kto widzi Twoją grę… i wszystko obraca się w pył, a Ty lądujesz w miejscu ośmieszenia, wstydu, nienawiści do świata i do samego siebie. Utrzymywanie maski osoby pewnej siebie jest ogromnym wysiłkiem, a im bardziej Twoja pozycja się chwieje, tym więcej musisz walczyć. Pomyśl co mógłbyś zrobić z tą całą energią, gdybyś nie musiał inwestować ją w utrzymanie swojego wizerunku? Ile celów i marzeń mógłbyś zrealizować? Ile radości doświadczać nie martwiąc się o opinię innych?



Nie zamierzam tutaj prawić banałów w stylu „nie martw się o to co inni o Tobie myślą” lub „bądź sobą”, bo wiem, że to tylko tak łatwo powiedzieć ;) Droga do pewności siebie nie prowadzi przez

niedziela, 14 września 2014

Mars w Strzelcu: 14 września - 26 października 2014



Dziś w nocy Mars wyszedł ze Skorpiona i wkroczył do znaku Strzelca, gdzie będzie przebywał do 26 października. To dobra wiadomość dla wszystkich, których już zmęczyła walka z Cieniem, wątek

poniedziałek, 28 lipca 2014

Mars w końcu przechodzi do Skorpiona!



Dziś w nocy (26.07) Mars wyszedł z Wagi, gdzie przebywał bardzo długo, bo od 8 grudnia i wkroczył do Skorpiona! Normalnie planeta ta pokonuje każdy znak w ok. 2 miesiące, ale czas retrogradacji zrobił swoje. Był to czas borykania się z tematami relacji, kompromisów, układów i układzików... dobry dla sztuki, ale słaby do wszystkiego co wymaga zdecydowania i siły przebicia. Teraz w Skorpionie sytuacja

czwartek, 10 lipca 2014

Astrologiczne opowieści - spotkania z Marią Moonset


Zapraszam serdecznie na Astrologiczne Opowieści – cykl spotkań na których dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem oraz pokazuję jak można patrzeć na astrologię jako na mapę rozwoju.



Astrologią fascynuję się już od 15 lat. Pociągał mnie w niej niezwykły język symboli, które potrafią zadziwiająco opisać rzeczywistość i inspirują do odkrywania głębszych sensów. Najważniejsze jednak zawsze było dla mnie to, co astrologia może wnieść do procesu poznawania siebie i rozwoju osobistego. Jako psycholożka widzę w astrologii potężne narzędzie do rozwijania swoich potencjałów i radzenia sobie z trudnościami. Od paru lat piszę astrologiczne artykuły ukazujące rozwojową i psychologiczną perspektywą w astrologii, oraz znaczenie tego co się dzieje na niebie dla naszych osobistych procesów. Po wielu namowach postanowiłam otworzyć się na dzielenie się swoją wiedzą i przemyśleniami także w sposób bardziej bezpośredni. Stąd pomysł na cykl spotkań, podczas których będziemy poznawać i odkrywać w sobie Słońce, Księżyc i wszystkie planety. 




Każde spotkanie jest odrębną całością – opowieścią. Dlatego można dołączyć w dowolnym momencie. Kanwą spotkań będzie koncepcja Teatru Wewnętrznych Postaci, ukazująca horoskop osobisty jako pole spotkań wielu naszych subosobowości reprezentowanych głównie przez Słońce, Księżyc i planety. W tym podejściu nie ma podziału na złe i dobre postaci, wszyscy aktorzy mają swoje miejsce w całości i rolę do zagrania. To my jesteśmy reżyserami naszego życia, by jednak móc wykorzystać cały dany nam potencjał musimy go najpierw poznać. Temu będą służyć nasze spotkania. Więcej o tym podejściu przeczytasz tutaj



W ramach spotkań:

  • Dowiesz się jakie znaczenie ma Słońce, Księżyc i każda z planet, oraz w jaki sposób znak i dom, którym przebywają w Twoim horoskopie wpływa na sposób w jaki energia tych planet wyraża się w Twoim życiu
  • Odkryjesz ich znaczenie w kontekście rozwoju osobistego, jako ważnych wewnętrznych postaci, aspektów siebie, które warto uwzględnić by stały się naszymi sprzymierzeńcami i by skorzystać z ich potencjału
  • Będziemy się dzielić naszymi doświadczeniami w wyrażaniu energii danej planety i wspólnie poszukiwać bardziej harmonijnych sposobów wyrażenia tych jakości, które są dla nas trudne
  • W zależności od potrzeb grupy mogą się pojawić elementy warsztatowe, takie jak medytacje planetarne, czy wyrażanie energii planety poprzez ruch.

Będziemy poruszać również tematy indywidualne dbając jednak o to by omawiane wątki były interesujące dla wszystkich, a nie tylko dla jednej osoby zainteresowanej. Słowem: nie będziemy robić indywidualnej analizy horoskopu, na to potrzeba dużo więcej czasu :) Uczestnicy zajęć będą mogli natomiast skorzystać z półgodzinnej indywidualnej konsultacji po zajęciach dotyczącej wybranego aspektu (planety, tematu) w promocyjnej cenie 80zł.


Spotkania odbywają się w środy (tu zmiana!) co 2 tygodnie (z drobnymi wyjątkami - patrz harmonogram).



Plan spotkań w roku 2015:

24.06.15 - W stronę Słońca, czyli odkrywamy Wewnętrznego Bohatera - UWAGA: wyjątkowo zaczynamy o 19:15!
 

8.07.15 - Księżycowa strona rzeczywistości, czyli spotkanie z Wewnętrznym Dzieckiem
 

22.07.15 - I kto to mówi? czyli rzecz o nieuświadamianych przekonaniach - spotkanie z Merkurym - Wewnętrznym Narratorem

19.08.15 - W wenusjańskiej krainie miłości i obfitości, czyli spotkanie z Wewnętrzną Kobietą

2.09.15 - Wyprawa po złote runo, czyli spotkanie z Marsem - Wewnętrznym Mężczyzną
 

16.09.15 - Droga rozwoju, czyli co nam mówi Jowisz - Wewnętrzny Mędrzec?

7.10.15- Obłaskawianie Wewnętrznego Krytyka, czyli oko w oko z wymagającym Saturnem

21.10.15 - Między szaleństwem a geniuszem, czyli gdzie nas prowadzi Uran - Wewnętrzny Buntownik

4.11.15 - Kiedy sami siebie zwodzimy, a kiedy Duch nas prowadzi, czyli spotkanie z Neptunem - Wewnętrznym Mistykiem i Panem Iluzji

18.11.15 -  Oko w oko z Panem śmierci i transformacji, strażnikiem naszej wewnętrznej mocy, czyli spotkanie z Plutonem - Wewnętrznym  Uzdrowicielem 


Wszystkie spotkania zaczynają się o 19:00 i trwają w przybliżeniu 2 godziny.

Cena: 50zł za pojedyncze zajęcia, 140zł za 3 kolejne zajęcia, 220zł za 5 kolejnych zajęć, 400zł za cały cykl 10 spotkań.

Miejsce: PM na trawie, czyli Jazdów 3/12 w Warszawie

kontakt i zapisy: astrologiapelni@gmail.com

piątek, 20 czerwca 2014

Letnie Przesilenie - 21 czerwca 2014



Jutro - 21 czerwca - najdłuższy dzień w roku, święto Słońca, Ognia i Wody - Letnie Przesilenie! Słońce w południe wspina się najwyżej jak tylko potrafi na naszej szerokości geograficznej, a warunki do świętowania momentu kulminacyjnego mamy wyjątkowe, bo u nas wypada on prawie w południe - o 12:51! Przyjmijmy od Słońca w darze jego moc, którą teraz hojnie wraz z promieniami rozdaje. Zasilmy akumulatory na nowy słoneczny cykl i celebrujmy! Czas letniego Przesilenia to w cyklu słonecznym odpowiednik księżycowej pełni. To co słoneczne: jasność, witalność, radość życia i świadomość wyrażają się teraz najpełniej. Zbieramy pierwsze owoce tego co zasialiśmy wiosną, przyglądamy się temu co udało nam się osiągnąć od poprzedniego przesilenia w czerwcu rok temu, kumulujemy energię i wysyłamy ją w intencji na kolejny cykl. A w nocy Sobótka / Kupalnocka, tańce, wianki, skakanie przez ogień, szukanie kwiatu paproci i miłosne ekscesy Wszystkiego najsłoneczniejszego Wam na ten czas życzę!

Maria Moonset

O depresji, czyli kiedy nieprzeżyte emocje stają się ciężarem

Artykuł z 2014 roku. 




Zawsze miałam poczucie, że we wspieraniu osób z depresją za dużo jest słów, a za mało czucia. Także wtedy, kiedy sama na nią cierpiałam – omówienie tego dlaczego, po co, czy mam rację czy nie w moim czarnym postrzeganiu siebie i świata, wydawało się „pomagającym” ważniejsze niż zrobienie mi miejsca na to, bym czuła to, co czuję. Tak długo, jak społeczeństwo nie będzie robiło miejsca na odczuwanie i wyrażanie tego co czujemy, tak długo będziemy „walczyć z depresją”. 

***
W cyklu „Pochwała receptywności” piszę dużo o znaczeniu odczuwania, które jest nie mniej ważnym źródłem informacji niż analizujący fakty intelekt. Czucie, czyli zarówno nasze emocje, jak informacje czuciowe pochodzące od naszego ciała (receptywność) dają nam wgląd w to, czego umysł nie widzi: w nasze wnętrze. Dzięki nim możemy się dowiedzieć czego potrzebujemy, co jest dla nas dobre, a co nie, jak się czujemy w danym otoczeniu i w kontakcie z konkretnym człowiekiem. Uwzględnienie tych informacji jest kluczowe, jeżeli chcemy czuć się dobrze i podejmować decyzje, które nie będą dla nas nadużyciem. Intelekt zbierając informacje przez najczęściej używane zmysły, czyli wzrok i słuch, i analizując je dodaje informacje ze świata, również ważne, lecz często przeceniane przy podejmowaniu decyzji. Potrzebujemy połączenia, równowagi pomiędzy czuciem a myśleniem, uznania zarówno dla rzeczywistości zewnętrznej, jak i wewnętrznej.

Otworzenie się na pełne odczuwanie oferuje jednak dużo więcej niż dostęp do informacji „z wewnątrz” - daje głębokie poczucie sensu życia i szczęśliwości tu i teraz. Nawet jeżeli po drodze musimy poczuć to co nieprzyjemne, to tylko przeżycie tego co boli uwolni nas od traum i pozwoli odzyskać radość odczuwania. Receptywność jest niewyczerpanym źródłem inspiracji, pomysłów, wizji. Jeżeli czujesz się wypalony/a, nie wiesz co robić w życiu, nie masz na nic ochoty, nie widzisz głębszego sensu… to wszystko najprawdopodobniej oznacza, że niewiele czasu poświęcasz na odczuwanie.

***

Ok, piszę to wszystko, by wyjaśnić moją perspektywę, ale jak to się ma do depresji?? Ci z was, którzy znają osoby depresyjne, mogą pomyśleć, że to co piszę to bzdura, bo te osoby „nic nie robią tylko przeżywają”. Jeżeli sam/a masz doświadczenia depresyjne, również możesz pomyśleć, że lepiej już nic nie czuć. Łatwo jednak pomylić depresyjność z odczuwaniem. Istotą depresyjności nie jest to, że czujesz np. smutek, ale to, że zaczynasz sobie tłumaczyć to, co się z Tobą dzieje i że wpadasz w pętlę negatywnych myśli: „Jestem beznadziejny, nic nie potrafię, zawsze to samo, nigdy nic dobrego mnie nie spotka...” I tak dalej, i tak dalej… Każdy pewnie nie raz doświadczył tego mechanizmu, który zaczyna się od pozornie błahego lecz przykrego dla nas wydarzenia. Pojawiają się związane z nim emocje i natychmiast uruchamia się ciąg negatywnych myśli o sobie i życiu, które skończyć się mogą nawet na pragnieniu śmierci. Osoby z depresją doszły w tym tak daleko, że często już nie pamiętają, gdzie to się zaczęło, poczucie niemocy ogarnia wszystko, nie ma już uczuć a i myśli coraz mniej. To wszystko jednak wypływa z umysłu!

Zajmując się „dokopywaniem sobie” często uciekamy od emocji, które się w nas pojawiły i zamiast je w pełni poczuć zatapiamy się w czarną chmurę beznadziei, która tak naprawdę jest zasłoną dymną. Im bardziej nas boli, tym więcej czarnej chmury beznadziei potrzebujemy by nic nie czuć. I paradoksalnie cali jesteśmy w czuciu beznadziei. Tyle, że ona – jak się jej głębiej przyjrzeć – nie ma treści. Jest emocjonalnie pusta. A jednocześnie wciąga jak ruchome piaski… Dlatego jedyne co można zrobić, by wyjść z tego stanu, to zatrzymać umysł, a przynajmniej przestać się koncentrować na tym, co z siebie wypluwa i wejść w czyste odczuwanie ciała i emocji. Pełne przeżycie tego co nas zraniło jest oczyszczające, łzy i krzyk są oczyszczeniem. 



***
To co napisałam, pochodzi z moich doświadczeń. Wiele lat temu przeszłam przez depresję i w ciągu ostatnich lat niejednokrotnie łapałam się na wchodzeniu w depresyjny wzorzec myślowy, który uruchamiał się przy pierwszym lepszym niepowodzeniu, krytyce czy trudniejszych emocjach. Gdy pojawia mi się to myślenie, przyglądam mu się, ale już w nie nie wierzę. Traktuję je jak część siebie, która próbuje przejąć kontrolę – moje pragnienie śmierci. Wiem, że pragnienie śmierci jest tak naprawdę pragnieniem głębokiej zmiany, które blokujemy tak, że możemy je zobaczyć tylko w skrajnej formie. Czasem łatwiej nam wyobrazić sobie "rozwiązanie ostateczne" niż siebie mówiącego bliskim: nic więcej dla Was nie zrobię, chcę robić swoje! Szamani natomiast widzą w chorobach psychicznych proces narodzin Uzdrowiciela. Nawet jeżeli dotyczy to bardziej tego, co zachodnia kultura nazywa „psychozami”, to każda choroba jest wezwaniem do samouzdrowienia, do przywrócenia równowagi w naszym życiu. Kiedy nie przyjmujemy informacji jakie płyną z naszego ciała, z serca, a czasem z czucia rozszerzonego na to co nas otacza i na cały świat (zwanego czasem intuicją, współodczuwaniem, czasem wizjami lub halucynacjami, czasem jeszcze inaczej) zamykamy się na to, co jest naszym uzdrowieniem.

Mocny i wciągający przykład na to, jak odcięcie od uczuć i popadnięcie w depresję wygląda w życiu, znajdziesz w komiksowej formie tutaj. Poza grozą bycia osobą w depresji wśród „osób, które czują” pokazuje on drogę uzdrowienia poprzez uwolnienie emocji i zresetowanie umysłu, nawet jeżeli pozornie nie ma to żadnego sensu. 

Na koniec - depresja, to stan zamrożenia, w którym zwyczajnie nie mamy dostępu do pełni naszych zasobów, szczególnie tych intelektualnych, do energii, motywacji etc.  Dlatego poradzenie sobie z nią samodzielnie jest często zbyt trudne. Jeśli tak jest to szukanie rozwiązań na własną rękę, zwłaszcza alternatywnych, może okazać się zbyt ryzykowne - zwyczajnie trudno nam zauważyć kiedy nadużywamy siebie i kiedy ktoś inny nas nadużywa.  Dlatego warto skorzystać ze wsparcia profesjonalistów: psychoterapeutów, psychiatrów, osób które mają wiedzę i doświadczenie w tym bardzo delikatnym temacie. Spotkanie z tym co ukrywa się pod "chmurą beznadziei" jest dużo łatwiejsze, gdy ktoś przy nas jest i nas wspiera, dlatego warto poszukać kogoś przy kim czujemy się bezpiecznie i kto nas przez tą drogę poprowadzi.  



Tekst niemal antyczny dla mnie, choć myślę, że nadal wartościowy. Już prawie nie pamiętam jak to było doświadczać tych destrukcyjnych wzorców myślowych, tych pętli samokrytyki, tej nienawiści do siebie... Można z tego wyjść, można o tym zapomnieć, można obejmować siebie z czułością i zrozumieniem niezależnie od tego jak bardzo w czymś daliśmy ciała. Im częściej świadomie zmieniamy samo-odrzucenie we współczucie dla siebie, tym bardziej nam to wchodzi w krew i w pewnym momencie już nawet nie musimy o tym pamiętać. Tego życzę wszystkim co przez to przechodzą <3 



O depresji i powiązanych tematach pisałam też:
  • O autodestrukcji i pragnieniu śmierci - tutaj
  • Co astrologia może zaoferować osobom w depresji? - tutaj
  • wiersz o przechodzeniu przez Ciemność - tutaj
  • O znaczeniu tego, w jaki sposób mówimy do samych siebie, czyli trochę o mojej ścieżce wychodzenia z dokopywania sobie, przeczytacie w tekście "Jak być pewnym siebie i nie zwariować?"


Inne moje teksty o emocjach i rozwoju poprzez obejmowanie wszystkich aspektów siebie znajdziesz tutaj.

 Przeczytaj  tekst o zasadach kopiowania, zanim wykorzystasz ten materiał.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Dlaczego nie robię astrologii partnerskiej?

Tekst ten jest odpowiedzią na często pojawiające się w mojej praktyce pytanie o horoskopy partnerskie. Może dzięki niemu uda mi się uniknąć ciągłego powtarzania się ;)


Z astrologią porównawczą, czyli zajmującą się relacją między dwoma osobami, mam problem. Z jednej strony jest to ciekawe wyzwanie intelektualne, parę poziomów trudniejsze od analizy indywidualnego horoskopu. W rzeczywistości by zrobić dobrą analizę porównawczą, trzeba najpierw przeanalizować każdy z horoskopów urodzeniowych z osobna, dopiero potem można przejść do sprawdzania jak mają się one do siebie i jak na siebie wpływają, a na końcu creme de la creme: sprawdzanie jaką jakość tworzą dwie osoby razem, czyli tzw. horoskop kontaktowy. I tu pojawia się pierwszy, choć zdecydowanie najmniej istotny problem: jak wycenić taki ogrom pracy?? Dalej pojawiają się problemy natury etycznej. Najczęściej bowiem proszą mnie o taką analizę osoby, które chcą się czegoś dowiedzieć o potencjalnym czy aktualnym partnerze, za jego mniejszą lub większą świadomością. Mogłabym co prawda założyć, że jeżeli ktoś daje komuś swoje dane urodzeniowe, w szczególności godzinę, to wie co robi i co go może w związku z tym czekać. Jednak mam dużą wątpliwość co do działania „za plecami” zainteresowanego, bo takie analizy osoby trzeciej kojarzą mi się po prostu z obgadywaniem i wydają po prostu nieetyczne, nawet jeżeli ktoś wyraził na to zgodę. Jako psycholożka po prostu nie mogę w czymś takim uczestniczyć. Kiedy przekazuję moją wiedzę bezpośrednio osobie, której ona dotyczy wiem, że robię to z intencją pozytywnych zmian w jej życiu i mogę zadbać o to by to co mówię było wspierające i poszerzające świadomość. Gdy mówię coś o kimś do kogoś innego nie mam najmniejszego wpływu na to jak te informacje zostaną wykorzystane. I nie mówię tu o zakładaniu złej woli tego kto mnie słucha, a jedynie o naturze ludzkiej, która interpretuje na swój sposób wszystko co usłyszy i o tym, że osoby zaangażowane emocjonalnie są zazwyczaj „najgorszymi” bo mocno subiektywnymi interpretatorami. Co więcej sytuacja, w której jeden partner coś wie o drugim stwarza sytuację nierówności między nimi, która najczęściej wyraża się w relacji bardziej rodzicielskiej i wychowawczej niż partnerskiej. Słowem cokolwiek nie powiem mogę w ten sposób wpłynąć negatywnie na relację. 



Ok, tak więc czegoś takiego nie robię. Jedyne co wydaje mi się w tej materii etyczne to spotkanie z dwójką partnerów jednocześnie na wspólnej sesji (kłania się moja specjalizacja czyli terapia par i rodzin ;) ). Niemniej i tutaj pojawiają się kolejne wątpliwości. Mam bowiem poczucie, że astrologia astrologią, a to co ma największe znaczenie to co my, jako para, robimy z tym naszym lepszym lub gorszym dopasowaniem. Można na bazie trudnych lub dość słabych astrologicznych połączeń zbudować dobrą i trwałą relację, można też pięknie „skopać” relację z najlepszymi dopasowaniami! W przypadku astrologii porównawczej czuję, że konfrontowana jestem z wielką tajemnicą, która

wtorek, 27 maja 2014

Taniec Słońca i Księżyca





Fazy Księżyca tylko pozornie dotyczą samego Księżyca. W rzeczywistości pokazują interakcję Księżyca i Słońca, które w czasie nowiu spotykają się ze sobą i stapiają w blasku słonecznym. Potem Księżyc zaczyna się oddalać o Słońca - a im bardziej się oddala tym więcej jego światła odbija, aż do pełni kiedy Słońce i Księżyc ustawiają się po przeciwnych stronach Ziemi, a my możemy podziwiać jak cały Księżyc rozświetla się światłem, niczym lustro, które ustawiliśmy na przeciwko reflektora.

Odwieczny taniec Słońca i Księżyca pełen zbliżeń i oddaleń, to nic innego jak taniec męskiego i kobiecego pierwiastka we wszechświecie. Polaryzacja, która przechodzi w zjednoczenie i zjednoczenie, które zmienia się w polaryzację… To właśnie ten taniec wyznaczał od zawsze ludzki czas mierzony rosnącą i malejącą tarczą Księżyca. Z czasem ludzie zaczęli coraz bardziej skupiać się na drodze Słońca dzieląc je na równe części bez uwzględnienia pozycji jego Partnerki. Równolegle to co słoneczne zaczęło być coraz bardziej wywyższane nad to, co księżycowe: stałość została wywyższona nad zmienność, jasne światło nad półmrok, umysł nad ciało, aktywność nad czucie.

W astrologii Słońce jest rdzeniem osobowości. Tym miejscem, w które zagłębiamy się w medytacji by odkryć cud świadomości: „Ja jestem”. Księżyc uzupełnia to doświadczenie odkryciem „Ja żyję” lub też bardziej szczegółowo „Ja doświadczam”. Doświadczam i zmieniam się wraz z tym doświadczeniem: czuję dotyk świata, który w każdej chwili się zmienia; odbieram dźwięki, obrazy, zapachy, smaki i staję się nimi na chwilę. Czuję moje ciało, które dostarcza mi coraz to innych wrażeń: od bólu do ekstatycznych dreszczy. Czuję smutek, radość, miłość, ból… Napełniają mnie coraz to nowe wrażenia i podążając za nimi wciąż umieram i rodzę się na nowo. Słońce daje nam niezmienną tożsamość, to poczucie, że wciąż jesteśmy tą samą osobą, a może nawet świadomość poza granicami naszego obecnego życia. Słońce to świadomość poza czasem. Księżyc zakotwicza nas w tu i teraz. Słońce to iskra, która daje życie. Księżyc to samo życie – jego wszystkie smaki.
Pięknym porównaniem jest obraz świecy, w której całe „ciało” – wosk i knot – to Księżyc, a Słońce to sam płomień. Płomień można przenieść do nowej świecy i w ten sposób sprawić by był nieśmiertelny, tak jak my ludzie zyskujemy nieśmiertelność przekazując iskrę życia naszym dzieciom. To jednak właśnie płodność i macierzyństwo stanowią istotę znaczenia Księżyca. Przyjmowanie iskry życia, rodzenie i wspieranie tego co żywe to zadanie księżycowej strony życia.


I tak jest również w naszym życiu. Słońce staje się podstawą naszej tożsamości, wiemy kim jesteśmy i jak pragniemy się wyrażać. W horoskopie urodzeniowym to właśnie Słońce jest źródłem pewności siebie lub jej braku. Księżyc natomiast mówi o potrzebach, emocjach, o sposobie w jaki doświadczamy świata. Jego znaczenie jest jednak dużo szersze, bo pokazuje zarówno postać Matki jak i Dziecka w nas. Opisuje nasze relacje z matką, to jakiej opieki doświadczyliśmy, jakiej potrzebujemy doświadczyć i jak sami opiekujemy się bliskimi. Księżyc w horoskopie to nasze Wewnętrzne Dziecko, które wymaga naszej uwagi i miłości. A jednocześnie, które uczy nas jak żyć by czerpać radość z każdej chwili, by czuć, doświadczać, kochać.

Bez Słońca rozpadlibyśmy się na kawałki lub stali się niczym woda, która z każdą chwilą zmienia formę. Bez Księżyca nie wiedzielibyśmy, że żyjemy i nie czulibyśmy smaku życia. Pięknie ujął to w słowa Joseph Campbell: „ Mówią, że to, czego wszyscy szukamy, to sens życia. Myślę, że tak nie jest. Myślę, że to, czego szukamy to doświadczenie bycia żywym, wtedy gdy nasze doświadczenie życia, czysto fizyczne, odbija się w środku naszego bytu i naszej najbardziej intymnej rzeczywistości, gdy naprawdę czujemy cud bycia żywym





Iskra życia i cud bycia żywym, Ogień i Woda, aktywność i receptywność, wyrażanie siebie i doświadczanie siebie w świecie… Taniec Słońca i Księżyca trwa dzięki boskiej równowadze jaka połączyła te dwa „ciała”, ucieleśniające Boga i Boginię. Równowadze, której przejawem jest fakt, że z naszej ziemskiej perspektywy te dwa tak różnej wielkości ciała wydają się niemal identycznej wielkości. Ktoś może powie, że Słońce jest dużo ważniejsze niż Księżyc, bo większe, bo centralne, do daje ciepło i życie, podczas, gdy Księżyc jedynie odbija światło. Pomijając informacje o tym jak ogromne jest znaczenie ziemskiego satelity dla stabilności życia na Ziemi (dowiesz się o tym z tego świetnego filmu), można powiedzieć: tak, Księżyc „jedynie” odbija. Księżyc bowiem jest zwierciadłem, w którym odbija się nasza Matka Ziemia. Wszystkie cechy przypisywane astrologicznie i mitologicznie Księżycowi, to jej atrybuty: płodność, opiekuńczość, cykliczność, cielesność, receptywność, umieranie i odradzanie się… Paradoksalnie więc patrząc w niebo i śledząc cykle Księżyca przypominamy sobie o Ziemi, o naturze i o tym co sprawia, że jesteśmy żywi. 


Zapraszam również do przeczytania artykułu Znaczenie cykli Księżyca

Jeżeli chcesz przekopiować powyższy tekst o Pełni na swoją stronę, blog lub fanpage zapoznaj się z zasadami korzystania z moich tekstów tutaj