Dbanie o siebie jest
oznaką prawdziwej dorosłości. Dziecko nie dba o siebie i potrzebuje by robili to za nie rodzice. Bez tej opieki nie będzie się więc zdrowo odżywiać, adekwatnie
i czysto ubierać, myć i sprzątać w pokoju. Skorzysta z każdej chwili „wolności”
na to by zrobić coś zakazanego. Czasem będzie się otwarcie buntować, czasem
będzie się dawać wyręczać. Zawsze będzie patrzeć na to co powiedzą i zrobią
rodzice i inne ważne osoby. Wcale nie tak łatwo pożegnać na zawsze rolę dziecka, które wszystko robi dla lub przeciw rodzicom. Wiem, bo sama się
łapałam się jeszcze jakiś czas temu na tym, jak trudno mi jest zadbać o siebie, jak często robię coś nie dla
siebie a dla innych: sprzątam bo ma ktoś przyjść, ubieram się ładnie by ktoś to
docenił, a nie dla siebie. Często dla innych nie tylko dbamy o wygląd i
porządek, ale też podejmujemy ważne decyzje życiowe, bo przecież trzeba mieć ukończone
studia, „poważną” pracę, rodzinę… bo tego oczekują od nas rodzina, znajomi,
społeczeństwo. Z drugiej strony często pragnąc by bliskie i dalsze osoby
zapewniły nam opiekę, której sami nie potrafimy sobie dać zabiegamy o to nie
tylko spełniając wymogi społeczeństwa, ale też samemu wchodząc w role
opiekuńcze. Dając dużo z siebie innym po cichu liczymy, że również sami
dostaniemy to samo. Jednak zazwyczaj to
nie skutkuje, bo po pierwsze ludzie, którzy szukają opiekunów, podobnie jak my
są w miejscu dziecka i nie umieją dawać prawdziwej opieki ani sobie ani innym.
Po drugie, no właśnie: jak ktoś może nam dać to czego nie umiemy dać sami
sobie? Nawet znajdując kogoś kto będzie nam matkował, nie przyjmiemy w pełni
tego daru, bo niewielu z nas jest gotowych na zrezygnowanie ze swojej dorosłej
autonomii. A przede wszystkim, ponieważ nie umiejąc dać sobie, nie umiemy też
przyjąć i rozgościć się w tym co dają nam inni. Wciąż pragniemy więcej i czasem
szukamy kolejnych „dawców” podczas gdy jedyną osobą, która może zapełnić nasze
poczucie braku i pragnienie opieki jesteśmy my sami.
Dbanie o siebie jest jednak czymś więcej niż tylko
dorosłością – jest przejawem miłości do siebie! Kochając siebie nie pytamy się
o to, czy mi się „chce” o siebie zadbać. Ale to nie jest łatwe, tak kochać
siebie by troska o siebie była tak przyjemna jak troska o ukochanego człowieka….
Zobacz co dajesz innym i daj to sobie samej,
sobie samemu! Nawet mały krok na tej drodze jest skokiem na drugą stronę
przepaści.
Świetny tekst. Ja właśnie niedawno zdałam sobie sprawę, ze czasem daję coś komuś, mając nadzieję, licząc na rewanż w ewentualnej przyszłości. Marne to. Dopiero kilka dni temu zdałam sobie sprawę z mechanizmu. To działanie jest nie fair w stosunku do mnie, bo czasem rezygnuję z siebie i do innej osoby, bo próbuję ją uwiązać. Dobrze chociaż, ze już to odkryłam.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze! Powiem więcej to już co najmniej połowa sukcesu! :) Tak wielu z nas to robi, bez świadomości, strojąc się w piórka "dobroczyńców"... Ja odkrywałam te mechanizmy w sobie wiele lat temu kiedy realizowałam się jako wolontariuszka i odkrywałam jak wiele JA czerpię z pomagania. I że to jest ok, jeżeli jestem w tym uczciwa. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz! :)
UsuńJak to jest możliwe, że czerpiemy większą przyjemność z dbania o kogoś, niż o siebie samych? Gdzie jest to coś, co daje tą większą przyjemność?
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst., zapraszam https://izabelaszymura.blogspot.com
OdpowiedzUsuń